Pod koniec 2014 roku Thierry Henry podjął decyzję o zakończeniu kariery, która trwała 20 lat. W tym czasie najpierw zasłynął z występów w AS Monaco, a później zaliczył nieudany pobyt w Juventusie FC. To jednak nie podcięło mu skrzydeł.
Po przenosinach do Arsenalu FC odnalazł dawny błysk i przez osiem lat zapracował na miano legendy angielskiego klubu. Kolejnym krokiem w jego karierze była wielka FC Barcelona, w której również spisywał się bez zarzutu. Ostatnie lata spędził w amerykańskim New York Red Bulls, a w międzyczasie wrócił do pierwszej z wymienionych drużyn na wypożyczenie.
Był także gwiazdą reprezentacji Francji, z którą sięgnął po mistrzostwo świata i Europy. Trzeba więc przyznać, że dorobek 46-latka jest naprawdę pokaźny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podczas, gdy Henry czarował na boisku, to poza nim toczył walkę z ciężką chorobą, o której nigdy się nie wypowiadał. W końcu jednak zdecydował się wyznać, że zmagał się z depresją, która wciąż mu doskwiera.
- Przez całą moją karierę musiałem być w depresji. Czy ja o tym wiedziałem? Nie. Czy coś z tym zrobiłem? Oczywiście, że nie. Ale dostosowałem się w pewien sposób. Kłamałam przez bardzo długi czas, ponieważ społeczeństwo nie było gotowe na to, co miałam do powiedzenia - wyznał w podcaście pt. "The Diary Of A CEO".
Henry przekazał również, że bardzo trudny był dla niego okres izolacji w czasie pandemii COVID-19. Płakał w każdym dniu, kiedy to przebywał w Montrealu.
46-latek, który jest obecnie trenerem nie ma wątpliwości, że wpływ na jego problemy psychiczne miał trudne dzieciństwo. Ojciec Antoine cały czas krytykował jego występy i nie potrafił znaleźć pozytywów, mimo że Henry był utalentowanym piłkarzem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.