W miniony weekend odbyła się druga kolejka PKO Ekstraklasy. Do skutku nie doszły wszystkie mecze, bo z uwagi na rywalizację w europejskich pucharach Legia Warszawa i Raków Częstochowa przełożyły swoje spotkania.
Na taką decyzję nie zdecydowali się jednak inni pucharowicze, w tym między innymi Lech. Po zwycięstwie u siebie z Żalgirisem Kowno 3:1 w ramach eliminacji Ligi Konferencji Europy Kolejorz rozegrał domowy mecz w lidze. Do Poznania zawitał Radomiak Radom.
Oba zespoły udanie rozpoczęły sezon, zwyciężając w pierwszej kolejce mimo wyjazdowych starć. Lech triumfował w Gliwicach (2:1), a Radomiak w Zabrzu (2:0).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak to Kolejorz był zdecydowanym faworytem tej rywalizacji. I to właśnie on triumfował 2:0 po bramkach Mikaela Ishaka i Filipa Szymczaka.
W Poznaniu na tym spotkaniu pojawił się Kamil Gilewski. To były piłkarz tego klubu oraz syn Grzegorza Gilewskiego, właściciela Radomiaka, który jest byłym zawodowym sędzią piłkarskim.
Kilka godzin przed rozpoczęciem meczu 24-latek opublikował relację na swoim oficjalnym koncie na Instagramie. Pokazał na niej zdjęcie zrobione podczas trasy do Poznania. Uwagę przykuł jeden szczegół - licznik samochodu.
Gilewski jechał bowiem z prędkością 213 km/h na autostradzie, łamiąc tym samym prawo. W sieci zawrzało po tym, gdy Marcin Tyc, członek Polskiego Towarzystwa Statystycznego, znany z magazynu "Historia Bez Cenzury", wrzucił na Twittera zdjęcie z relacji 24-latka.
"Wczoraj Lech Poznań grał u siebie z Radomiakiem. Kamil Gilewski, magister prawa (obrona pracy w czerwcu tego roku) za kierownicą Mercedesa-AMG CLA45s chyba spieszył się na teh mecz. Kamil jest synem Grzegorza Gilewskiego, byłego sędziego i sponsora/współwłaściciela Radomiaka. Wypadki, kalectwo, śmierć. Nic ich to nie uczy" - napisał w swoim wpisie.
Wiele osób poparło jego słowa. Szczególnie że w naszym kraju nie brakuje wypadków właśnie z powodu przekroczenia prędkości podczas jazdy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.