Na granicy polsko-białoruskiej z dnia na dzień pojawia się więcej żołnierzy. Aktualnie jest tam ich już kilkanaście tysięcy. Sytuacja robi się coraz poważniejsza, migrantów przybywa, władze polskiego rządu - na czele z premierem Mateuszem Morawieckim - odbyły już nawet posiedzenie sztabu kryzysowego.
Warto zaznaczyć, że napięta sytuacja na granicy polsko-białoruskiej ma również duży wpływ na rozgrywki w niższych ligach piłkarskich.
Super Express informuje, że wśród żołnierzy, którzy bronią polskiej granicy, jest 10 piłkarzy Czarnych Żagań, którzy na co dzień występują w IV lidze. Piłkarze dostali rozkaz, że mają jechać na wschodnie tereny. Spakowali się i ruszyli bronić granic Polski.
Sęk w tym, że zespół został bez piłkarzy, w ostatnim meczu do kadry włączono dzieci. Drużyna przegrała 1:3 z najsłabszą ekipą w rozgrywkach. - Lekko nie jest. Ale jakoś sobie poradzimy - mówi w rozmowie z "SE" Marcin Szymański, wiceprezes Czarnych Żagań.
Związek nie chce pomóc
Okazuje się, że drużynie, której zostało do rozegrania trzy mecze w tym roku, nie chce pójść na rękę Lubuski Związek Piłki Nożnej. Dziennikarze "SE" dotarli do Roberta Skowrona, prezesa związku, który przedstawił absurdalny komentarz.
Wiem, co dzieje się na granicy, ale tak może być też wiosną. A jak nie granica, to może być inny kłopot, np. z pandemią. I co wtedy? - powiedział Skowron, który zaznaczył, że runda musi zostać zakończona w terminie.
Najbliższy mecz Czarni Żagań ma zagrać już 11 listopada - w święto Niepodległości.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.