Pojedynek w Kiszyniowie miał dwa oblicza. W pierwszej połowie reprezentacja Polski prezentowała się całkiem solidnie. Najpierw trafił Arkadiusz Milik, a później prowadzenie Biało-Czerwonych podwyższył Robert Lewandowski. Nasza kadra do szatni schodziła więc z wynikiem 2:0.
Niestety, po przerwie posypało się praktycznie wszystko. Mołdawia obnażyła słabości reprezentacji Polski i zdobyła aż trzy gole, finalnie triumfując 3:2.
Ostatecznie więc Polacy skompromitowali się w starciu ze zdecydowanie niżej notowanym rywalem. Rozbity po tym niepowodzeniu był selekcjoner kadry Fernando Santos. Portugalczyk za prowadzenie Polaków zarabia krocie, a efekty jego poczynań są bardzo mizerne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile dokładnie wpływa na konto trenera? "Od jakiegoś czasu krążą informacje, że były selekcjoner Portugalii i Grecji zarabia ok. 700 tysięcy złotych miesięcznie (nawet ponad!) za bycie selekcjonerem polskiej reprezentacji. Za takie apanaże powinien zrobić z Biało-Czerwonych drużynę na medal, a na razie jest to drużyna wstydu" - spostrzega "Super Express".
Fernando Santos na dywaniku
Po kompromitacji w Kiszyniowie Fernando Santos został wezwany przez prezesa PZPN Cezarego Kuleszę. Szef związku chciał poznać plan Portugalczyka.
Emocje po wczorajszym meczu powoli opadają. Rozmawiałem z trenerem Santosem, obaj jesteśmy bardzo rozczarowani jego wynikiem. Mamy świadomość ciężkiej sytuacji w grupie eliminacyjnej, ale obaj również wierzymy, że stać nas na zwycięstwa jesienią i bezpośredni awans do EURO 2024. W historii polskiej piłki były już trudne momenty, ale zawsze działając razem wchodziliśmy z tych kryzysów - napisał Kulesza na Twitterze.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.