Lider reprezentacji Polski koszykarzy, Mateusz Ponitka, zdradził, że zmagał się z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi. Wcześniej nikt w środowisku o tym nie mówił, wszystko było owiane wielką tajemnicą. Teraz Polak w rozmowie z zagranicznym serwisem "basketnews.com" dokładnie opisał całą sytuację.
Wszystko zaczęło się 26 stycznia podczas meczu Euroligi, w którym jego Zenit Petersburg mierzył się z Anadolu Efes Stambuł. Reprezentant Polski nabawił się kontuzji nosa. Po spotkaniu trafił do szpitala, miejscowi lekarze powiedzieli mu, że za kilka dni wszystko będzie w porządku.
Polak otarł się o śmierć
Mateusz Ponitka po kilku dniach udał się z drużyną na daleki wyjazd do Hiszpanii. Tam jego drużyna miała zaplanowane dwa spotkania w Eurolidze: z Baskonią i Realem Madrytem. Długi lot i zmiana klimatu zrobiły swoje.
Wszystko zaczęło mnie boleć w okolicy zatok. Nie zagrałem w Baskonii. Miałem okropny poranek. Cały czas krwawił - powiedział w wywiadzie.
Hiszpańscy dziennikarze przyjrzeli się zdrowiu Ponitki i podjęli konkretną decyzję: jest potrzebna natychmiastowa operacja. Było zagrożenie życia, koszykarz od lekarki usłyszał, że otarł się o śmierć.
Znalazłem się na stole operacyjnym. Usłyszałem: w ciągu następnych trzech dni możesz mieć poważną infekcję w nosie, który jest blisko mózgu. Kiedy zacznie się sepsa, za dwa-trzy dni możesz umrzeć - przyznał.
Ostatecznie zabieg przebiegł po myśli koszykarza.
Lekarz powiedział mi, że po trzech tygodniach mogę zacząć ćwiczyć z drużyną w masce. Potraktowałem to bardzo poważnie i kiedy w końcu mogłem dołączyć do zespołu, to zaczęła się wojna - zaznaczył.
Mateusz Ponitka niedawno podpisał trzymiesięczną umowę w lidze włoskiej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.