Michał Fabiszewski jest głównym szefem kuchni Sodexo Polska, zajmującej się cateringiem żywieniowym. W swojej pracy nadzoruje ponad 40 restauracji pracowniczych, a firma, dla której pracuje, była odpowiedzialna za usługi żywieniowe dla całej wioski olimpijskiej.
Organizatorzy igrzysk olimpijskich w Paryżu zapewnili 20 miejsc dla najlepszych szefów kuchni, którzy gotowali dla sportowców. Polak przyznał, że o angaż nie było łatwo, ponieważ zgłosiło się wielu ambitnych kucharzy z całego świata. - Trzeba podkreślić, że catering w wiosce działał, opierając się nie tylko na naszej dwudziestce, ale też blisko 500 pracownikach, którzy na co dzień są naszym wsparciem - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Praca w wiosce olimpijskiej nie należała do łatwych i przyjemnych. Szef kuchni dodał, że codziennie pojawiały się napięcia, które starał się regulować, lecz nie było to proste.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Codziennie karmiliśmy ponad 10 tys. osób. Śniadania, obiady, kolacje... To było kilka ton jedzenia dziennie, a cały zespół to 500 osób. Nie ma możliwości, żeby nie było napięć. Ludzie pracują w różnym tempie i trzeba podkreślić, że to nie są zawodowi kucharze, tylko wolontariusze, którzy przyjechali tu przeżyć swoją przygodę
Polak był szefem kuchni w wiosce olimpijskiej w Paryżu. Opowiada, jak wyglądała jego praca
Zespół Michała Fabiszewskiego dowiedział się, że będzie gotować sportowcom na igrzyskach olimpijskich, pół roku przed ich rozpoczęciem. Tam przygotowali szeroką i zróżnicowaną ofertę gastronomiczną tak, by każdy sportowiec mógł spełnić swoje przygotowania oraz wymagania żywieniowe.
To 40 000 posiłków dziennie, od śniadania do kolacji. Tak powstało blisko 550 receptur, których efekty można było znaleźć w siedmiu restauracjach. Było z czego wybierać - kontynuował.
Nie zabrakło także polskiego jedzenia. Jednym z przysmaków były gołąbki w wersji klasycznej, ale też wegetariańskiej. Sportowcy najchętniej sięgali po produkty zawierające mnóstwo białka, tj. szaszłyki z indyka czy kotlety wołowe. Kucharz powiedział, że wysmażył ok. dwóch tysiący jajek sadzonych. Jak twierdzi, polscy sportowcy byli zadowoleni z pracy jego zespołu, choć odgłosy były różne.
Twierdzili, że jest z czego wybierać. Jeśli ktoś nie ma ochoty na klasyczny obiad, to przynajmniej w dwóch miejscach serwowaliśmy codziennie świeżo wypiekaną pizzę, która cieszyła się ogromnym powodzeniem. Mieliśmy też bardzo duży przekrój mięs czy warzyw - dodał Fabiszewski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.