Kamil Majchrzak na własnej skórze przekonał się, że kariera sportowa w jednym momencie może zostać brutalnie przerwana. Polski tenisista w grudniu 2022 roku otrzymał pozytywny wynik testu antydopingowego. Groziła mu czteroletnia dyskwalifikacja, co prawdopodobnie wiązałoby się z zakończeniem kariery.
Czytaj także: Sabalenka dostała tęgie lanie. Pokazała, jak się czuje
27-latek jednak nie zamierzał się poddać, bo wiedział, że jest niewinny. Sportowiec zdołał udowodnić, że zakazany środek wziął nieświadomie. Dzięki temu skrócono jego karę zawieszenia do 13 miesięcy. To oznaczało, że z początkiem 2024 roku może wrócić na korty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Majchrzak na początek wybrał turniej rangi ITF w tunezyjskim Monastyrze. Od początku było widać, że nasz rodak jest w świetnej formie i bez większych problemów przechodził kolejne rundy. W końcu znalazł się w finale, a w nim dał tenisowy koncert i ograł Rykiego Matsudę 6:1, 6:1.
Po zwycięstwie w Polaku coś pękło. Tenisista podszedł do swojego trenera, uścisnął mu dłoń, a po chwili zalał się łzami. Wzruszający moment nagrała żona Marta, która wrzuciła film w relacji na Instagramie.
- Łza zakręciła mi się w oku nie tylko po finale. Przede wszystkim po pierwszym meczu, jak i kilku innych. Na korcie czułem spokój, którego nie doświadczyłem nigdy wcześniej, ale po zejściu z niego reagowałem bardzo emocjonalnie. Po finale potrzebowałem zdecydowanie dłuższej chwili dla siebie - komentuje Majchrzak w sport.tvp.pl.
Majchrzak przed zawieszeniem za doping zajmował 77. miejsce w światowym rankingu ATP. Roczna przerwa sprawiła, że spadł pod koniec czwartej setki. Minie trochę czasu, zanim odbuduje swoją pozycję w tenisie, ale najważniejsze, że pozasportowe perturbacje ma już za sobą.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.