Natalia Kaczmarek zbudowała kapitalną formę na sezon 2022. Pod koniec maja, w Czechach, przebiegła 400 metrów w rewelacyjnym czasie 50,16 s. Szybciej w historii polskiej lekkiej atletyki biegała tylko Irena Szewińska (49,28 s). Wydawało się więc, że Kaczmarek będzie jednym z najsilniejszych punktów reprezentacji Polski na MŚ w Eugene.
Tak się jednak nie stało. Polka pewnie przeszła przez pierwszy bieg eliminacyjny. W półfinale natomiast ani przez chwilę nie była w stanie nawiązać walki o miejsce premiowane awansem do finału. Na metę wpadła z czasem 51,34 s.
Te mistrzostwa nie są dla mnie szczęśliwe. Walczyłam sama ze sobą i stanęłam na tej bieżni. Mam 24 lata, wiem na co mnie stać i mam nadzieje, że w przyszłych biegach to pokażę - mówiła tuż po biegu przed kamerą TVP Sport.
Zobacz również: Drugi medal i duże pieniądze. Polka zachwyciła na MŚ
W piątek, za pośrednictwem mediów społecznościowych, wyjawiła powody swojej gorszej dyspozycji.
Po eliminacjach czułam, że jestem gotowa na rekord życiowy. Niestety po biegu zaczęły się problemy zdrowotne (prawdopodobnie zatrucie pokarmowe). Do końca zastanawiałam się czy wystartować czy odpuścić, jednak chciałam walczyć o swoje marzenia. Tym razem się nie udało... - napisała.
Dla Kaczmarek nie jest to jeszcze koniec mistrzostw. W nocy z soboty na niedzielę odbędą się eliminacje sztafet 4x400 metrów, a Polski - z Kaczmarek w składzie - mają być jednymi z faworytek do medalu. Finał zaplanowano w nocy z niedzieli na poniedziałek. Zamknie on lekkoatletyczne mistrzostwa świata.
Tak łatwo się nie poddam! Przede mnie jeszcze bieg sztafetowy i Mistrzostwa Europy, gdzie mam nadzieję pechowe sytuacje będą mnie omijać - zakończyła Natalia Kaczmarek.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.