W końcu się doczekaliśmy. Kobieca czwórka podwójna zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich w Tokio - pierwszy dla reprezentacji Polski. Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann uszczęśliwiły kibiców, którzy na sukces musieli czekać aż do piątego dnia igrzysk.
Po wielkim osiągnięciu głośno było nie tylko za sprawą wydarzeń sportowych. Katarzyna Zillmann w telewizyjnym wywiadzie nie kryła się ze swoją orientacją, pozdrawiając i dziękując swojej dziewczynie. To właśnie do niej zadzwoniła tuż po zdobyciu medalu.
- To Julia Walczak, kanadyjkarka. Pokazałam jej medal, ona mi się przyznała, że przez ostatnie dwa tygodnie była jednym wielkim kłębkiem nerwów. A dziś była już wyluzowana - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zillmann zaapelowała też do ludzi w Polsce. W środę, przy okazji wielkiego sukcesu olimpijskiego, jej głos był wyjątkowo słyszalny.
- Kochajmy się wszyscy. W takim codziennym, zwykłym życiu. Miejmy oczy otwarte na potrzeby innych. Znajdźmy w sobie empatię i pamiętajmy, że osoby, które spotykamy, mogą właśnie przeżywać trudne dla nich chwilę. Nie wbijajmy im szpilek, unikajmy złośliwych komentarzy, bo one mogą zrobić dużą krzywdę - przekazała.
Zillmann jest kolejną polską olimpijką, która na igrzyskach w Tokio dokonała coming-outu. Wcześniej uczyniła to Aleksandra Jarmolińska, która zdradziła, że po powrocie z Tokio bierze ślub w Danii.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.