Stefan Hula tuż przed igrzyskami olimpijskim w Pekinie wywalczył sobie miejsce w reprezentacji Polski. W Zhangjiakou ostatecznie wystartował tylko na normalnej skoczni. Nasz rodak ukończył zawody na 26. miejscu, a potem to Paweł Wąsek skakał na dużej skoczni w konkursie drużynowym i indywidualnym.
Padł ofiarą oszusta
Hula po powrocie do Polski udzielił szczerego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu", w którym wyznał, że w przeszłości - cztery lata temu - padł ofiarą oszusta. Mimo że sportowiec zdobył w Pjongczangu brązowy medal, sponsor nie przekazał mu obiecanych pieniędzy. To było dla niego trudne doświadczenie.
Dostałem strasznie po tyłku po Pjongczangu. I nie każdy o tym wie. Miałem sponsora, ale nie wywiązał się wówczas z umowy. Szkoda gadać. To była katastrofa i strasznie przykra sprawa dla mnie. To bardzo na mnie wpłynęło. Miałem najlepszy sezon w karierze, a przytrafiła mi się taka sytuacja - wspomina w "Przeglądzie Sportowym".
Hula zdaje sobie sprawę, że zabraknie go na kolejnych igrzyskach olimpijskich. Co prawda kariery jeszcze nie kończy, ale organizm daje już do zrozumienia, że czas powoli myśleć o zejściu ze sceny.
Boli już wszystko. Głowa chce, ale ciało domaga się odpoczynku. Trzeba będzie powoli odpuszczać. Mam już swoje lata. Nie przetrwam kolejnych czterech lat w sporcie - komentuje Hula.
Zobacz także: Wstrząsające fakty z życia Maradony. Szokujące nagranie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.