Miles Bridges był jednym z najbardziej perspektywicznych graczy w lidze NBA. Trafił do niej w 2018 roku, wybrany z numerem 12 w drafcie. Rozkręcał się z każdym sezonem, aż w końcu rozgrywki 2021/22 zakończył ze świetnymi liczbami - notował średnio 20,2 punktu, siedem zbiórek oraz 3,8 asysty.
Możesz przeczytać także: Andrzej Gołota wywołał poruszenie. Zdradził, jak dba o formę
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy wydawało się, że po tak świetnym roku podpisze okazały kontrakt, na jaw wyszły informacje o tym, że został oskarżony o dopuszczenie się przemocy domowej wobec swojej partnerki. Do winy nigdy się jednak nie przyznał, a w ramach ugody otrzymał wyrok trzyletniego nadzoru sądowego bez kary pozbawienia wolności. Cały sezon 2022/23 spędził poza grą, a jego kariera znalazła się na olbrzymim zakręcie.
W piątek swoje dochodzenie w sprawie zakończyła liga NBA. Jej sternicy zdecydowali się ukarać Bridgesa zawieszeniem na 30 meczów. Uznali w tym jednak, że skoro w sezonie 2022/23 w ogóle nie pojawił się na parkiecie, to 20 spotkań kary już odbył. Kiedy więc podpisze nową umowę w NBA, będzie musiał pauzować przez dziesięć kolejnych spotkań.
Możesz przeczytać również: Trzy walki jednego dnia?! Ten zawodnik Fame MMA zgłosił gotowość
30-meczowe zawieszenia to rzadkość w lidze NBA. Ale bywały też znacznie większe kary. 86 spotkań przez zawieszenie stracił Ron Artest, który jest rekordzistą pod tym względem. Latrell Sprewell został zawieszony na 68 meczów, Gilbert Arenas na 50, a Javaris Crittenton na 38.
Wszystko wskazuje na to, że w lecie 2023 roku Bridges podpisze kontrakt z nowym klubem. Chętnych na jego usługi nie powinno zabraknąć. Mimo niesfornego charakteru, stanowiłby wzmocnienie niemal dla każdej z 30 drużyn ligi NBA.
Możesz przeczytać także: 4 maja stanie przed sądem. Legenda NBA nie zamierza przyznać się do winy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.