Lekkoatletyczne mistrzostwa świata zakończyły się kilka dni temu, ale nadal głośno jest wokół tego, co działo się wewnątrz reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni w Eugene wywalczyli cztery medale MŚ (trzy srebrne i jeden złoty), ale teraz nie dyskutuje się o ich sukcesach, a o tym, co w reprezentacji polskich lekkoatletów nie działa tak, jak należy.
Możesz przeczytać również: Co to będzie za impreza! Blisko 50 medalistów MŚ przyjeżdża do Polski
Wieloboistka Adrianna Sułek jeszcze w Eugene wprost mówiła, że działacze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki są jedynymi hamulcowymi jej kariery.
Zawodniczka była zestresowana, a w takim stanie opowiada się głupstwa - odpowiedział dla sport.interia.pl Henryk Olszewski, prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. W rozmowie z dziennikarzem obalił zarzut Sułek, która narzekała na warunki zakwaterowania i dietę w czasie obozu w Seattle (przed mistrzostwami).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Olszewski postanowił sięgnąć też po konkretne kwoty.
Na dzień dzisiejszy, z planem startowym do Eugene, zaś z pozostałymi elementami do końca roku, czyli m.in. stypendium, płacą trenera i płacą fizjoterapeuty, całość zamyka się w kwocie 295 397 złotych. To są te kłody rzucone pod nogi zawodniczce - odpowiedział zdecydowanie prezes PZLA.
Możesz przeczytać również: "Mój pierwszy raz". Joanna Jędrzejczyk wygadała się przed fanami
Sprawą wypowiedzi Sułek ma zająć się Komisja Dyscypliny - tak zapowiedział prezes Olszewski. Pewne jest, że publiczne przepychanki w mediach z pewnością nie pomogą w zażegnaniu sporo. Wręcz przeciwnie - mogą jeszcze bardziej go zaognić.
Dla lekkoatletów mistrzostwa świata nie były końcem sezonu. W połowie sierpnia w Monachium rozpoczną się lekkoatletyczne mistrzostwa Europy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.