Robert Karaś poleciał do amerykańskiego Clermont, aby rozpocząć nowy sezon w triathlonie. Tam dostał zgodę na start pomimo dwuletniej dyskwalifikacji za doping. Polak od razu rzucił się na głęboką wodę. W USA chce pobić rekord świata w pięciokrotnym Ironmanie. W dodatku zakładał, że zrobi to w wielkim stylu, bo obecny wynik chce pobić o około 10 godzin.
Czytaj także: Dostał buziaka i wyruszył. Karaś zaczął walkę o rekord
Początek był bardzo udany. Pływanie ukończył w niecałe pięć godzin, co w porównaniu do rekordu świata było wynikiem lepszym o trzy godziny. Potem przyszedł czas na jazdę na rowerze i po tym etapie nad miał już niespełna sześć godzin przewagi nad rekordem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przyszedł czas na maratony. Wszystko szło dobrze i nagle pojawił się poważny problem. W środku nocy czasu amerykańskiego polski sportowiec musiał zejść z trasy, a wszystko przez problemy ze stopami.
"Obecnie ból stóp jest zbyt duży, żeby ruszyć na trasę. Robert jest już od 45 godzin bez snu. Zmęczenie robi swoje. Robimy wszystko, żeby zmniejszyć obrzęk i wrócić na trasę" - mogliśmy przeczytać na Instagramie Karasia w sobotę około godziny 10 czasu polskiego.
Czytaj także: Karaś zmierza po rekord świata. Przewaga stale rośnie
Problemy jednak udało się opanować błyskawicznie. Kilkadziesiąt minut później Polak był ponownie na trasie i jak na razie to się nie zmieniło. W chwili pisania tego artykułu Karaś miał za sobą niespełna 100 km biegu.
Robert Karaś w maju ubiegłego roku pobił rekord świata 10-krotnego Ironmana z czasem 164 godzin, 14 minut i 2 sekund. Wynik jednak został anulowany. Kilka miesięcy później okazało się, że 35-latek był na dopingu. Za to nałożono na niego dwuletnią dyskwalifikację.
Jak to jest możliwe, że bierze udział w zawodach na Florydzie? Kara za doping obowiązuje w federacji IUTA. W innych zawodach może startować, ale pod warunkiem, że organizator wyda zgodę. W Clermont nie było z tym problemów.
Pięciokrotny Ironman składa się z trzech elementów. Na początek trzeba przepłynąć 19 kilometrów, a potem przejechać 900 km na rowerze. Finałowym etapem jest bieganie i trzeba pokonać aż 211 kilometrów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.