Wołodymyr Dziubynski, były wioślarz, i Wołodymyr Androszczuka, mistrz w dziesięcioboju, poznali się w listopadzie 2022 roku podczas szkolenia wojskowego. Obaj byli zdeterminowani, silni i ambitni, co pomogło im przetrwać trudne chwile na froncie. Z czasem stali się dla siebie nie tylko towarzyszami broni, ale także przyjaciółmi, którzy dzielili się wszystkim – od papierosów po marzenia o przyszłości.
Ich umiejętności szybko znalazły zastosowanie w walkach, szczególnie podczas obrony miasta Łyman, gdzie obaj zostali przydzieleni do 95. Brygady Desantowo-Szturmowej jako operatorzy granatników przeciwpancernych. Jednym z sukcesów dwóch przyjaciół było zniszczenie rosyjskiego czołgu T-90.
Ludzie byli zszokowani naszą współpracą. Ja i Wołodia tworzyliśmy piekło dla wroga - mówił cytowany przez "NBC News" Dziubynski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"On nie mógł się już uratować, ale mógł jeszcze ocalić mnie"
Przyjaźń dwóch Wołodymyrów została wystawiona na próbę 25 stycznia 2023 roku podczas zaciętych walk w Bachmucie. Przyjaciele znajdowali się w dwóch różnych okopach, gdy jednostka została otoczona przez rosyjskie siły. W pewnym momencie Dziubynski usłyszał krzyki dobiegające z sąsiedniego okopu. Kiedy dotarł na miejsce, zastał tam nieżyjącego już Androszczuka. Jak samy przyznał, był to moment, w którym łzy spłynęły mu po policzkach. Mimo potwornego bólu, instynkt przetrwania kazał mu działać dalej.
Kiedy Dziubynski zdał sobie sprawę, że jest na celowniku snajpera, użył ciała przyjaciela jako tarczy, by uchronić się przed kolejnymi strzałami.
On nie mógł się już uratować, ale mógł jeszcze ocalić mnie - mówił Dziubynski, który do dziś nosi na nadgarstku bransoletkę podarowaną mu przez siostrę przyjaciela, Ludmiłę.
To nie był pierwszy raz, gdy Androszczuk uratował mu życie. Wcześniej, w grudniu 2022 roku, Androszczuk zastrzelił rosyjskiego żołnierza, który zaatakował Dziubynskiego w okopie.
Śmierć Androszczuka, jednego z blisko 500 ukraińskich sportowców, którzy zginęli od początku wojny, odbiła się szerokim echem w kraju i na świecie. Jego pogrzeb przyciągnął uwagę mediów. Dziubynski, który w tym czasie dochodził do siebie po odniesionych ranach, nie mógł jednak uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu przyjaciela.
Życie bez nogi i miłość, która dała nadzieję
W Kijowie, gdzie Dziubynski został wysłany na rekonwalescencję, poznał Oksanę, 26-letnią księgową, która stała się jego podporą w trudnych chwilach. Dzięki niej znalazł siłę, by dalej walczyć o swoje życie i marzenia.
Po kilku miesiącach od tamtych traumatycznych chwil Dziubynski wrócił na front, tym razem do miasta Łyman. Niestety, już po trzech dniach, 6 kwietnia 2023 roku, jego zdrowie i życie ponownie zostało wystawione na próbę - eksplozja rosyjskiego pocisku poważnie uszkodziła jego nogę. Po ewakuacji do szpitala w Dnieprze, lekarze zdecydowali, że jedynym wyjściem jest amputacja dolnej kończyny.
Choć Dziubynski początkowo pogrążył się w mroku, dzięki wsparciu Oksany, która dosłownie karmiła go i opiekowała się nim przez pierwsze dwa miesiące po operacji, odzyskał chęć do życia. Wrócił także do swojej dawnej pasji — wioślarstwa, które stało się dla niego formą terapii.
Cel w życiu
Celem Dziubynskiego stały się igrzyska w Los Angeles w 2028 roku. Chce w ten sposób udowodnić, że brak nogi to nie wyrok. Każde zwycięstwo planuje dedykować swojemu zmarłemu przyjacielowi.