Mariusz Pudzianowski ma za sobą kolejne zwycięstwo w KSW. Podczas ostatniej gali rozbił Serigne Ousmane Dię. Potrzebował zaledwie 18 sekund, aby posłać "Senegalskiego Bombardiera" na deski.
Zgarnął za to ogromne pieniądze. "Super Express" informował, że dzięki pokonaniu Senegalczyka wzbogacił się o pół miliona złotych. Jest to jedna z największych wypłat w historii polskiego MMA.
Czytaj także: Legenda przyłapana w klubie. "Nie mógł się powstrzymać"
Choć od walki minął tydzień, Pudzianowski nie zamierza próżnować. Nawet 1 listopada wstał bladym świtem i wybrał się na trening, czym pochwalił się w mediach społecznościowych.
Poniedziałek, 6:30. Nawet fajna pogoda, za mroźno nie jest. Trzeba iść troszeczkę przedreptać. Ze trzy kilometry. Lżej, jak już mówiłem - mówił za pośrednictwem Instastories.
Wszystkich Świętych. Tak ten dzień spędza Mariusz Pudzianowski
Większość osób od samego rana wybiera się na groby bliskich. "Pudzian" rozpoczął jednak ten dzień zupełnie inaczej. Nie oznacza to jednak, że nie kultywuje polskich tradycji.
1 listopada, później iść sobie na cmentarz do dziadków, odwiedzić, zobaczyć. A wy jakie plany macie? Zapowiada się fajna, słoneczna pogoda - mówił dalej.
Trzeba iść potruchtać sobie troszeczkę, żeby fajniejszy dzionek był. Dzisiaj będzie miło, można się troszeczkę poobijać w terenie - zakończył zawodnik.
Na tę chwilę nie wiadomo, kto będzie kolejnym rywalem Pudzianowskiego. Wyzwanie rzucił mu ostatnio Łukasz Parobiec, znany z występów w walkach na gołe pięści. I właśnie w tej formule chciałby zmierzyć się z "Pudzianem". "Jeżeli nie lubisz, może ci nie pasuje, może się boisz, może być MMA, dla mnie wszystko jedno" - pisał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.