Informacja o śmierci Kelvina Kiptuma wywołała ogromny szok na całym świecie. Rok temu pobił rekord świata w maratonie z kosmicznym czasem 2:00:35, pobijając wynik Eliuda Kipchoge aż o 34 sekundy. Zmarł zdecydowanie za wcześnie, bo miał zaledwie 24 lata.
Wiadomo, że słynny biegacz zginął w tragiczny wypadku drogowym. Życie stracił także jadący z nim trener Gervais Hakizimana. Szybko jednak pojawiły się wątpliwości, a to za sprawą informacji przekazanych przez rodzinę. Kiptum wcześniej miał zostać porwany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawą zajęły się odpowiednie jednostki. W pierwszej kolejności wykonano sekcję zwłok. Właśnie poznaliśmy jej wyniki i tym samym dowiedzieliśmy się, co doprowadziło do śmierci wybitnego sportowca.
- Kelvin doznał poważnych obrażeń głowy. Stwierdzono poważne złamania czaszki, które wystąpiły u jej nasady. Wykryto także pęknięcie pięciu żeber po obu stronach. Doszło też do uszkodzenia płuc, ale główną przyczyną śmierci były poważne obrażenia głowy, które wskazują na wypadek samochodowy - mówi kenijski patolog Johansen Oduor.
To jednak nie zamyka sprawy. Pobrano i przekazano do analizy kolejne próbki. Mają one dać odpowiedź na pytanie, jak doszło do wypadku. Wyniki śledztwa powinniśmy poznać w ciągu kilku tygodni.
Sprawa śmierci Kiptuma budzi wątpliwości. Kilka dni przed śmiercią cztery osoby odwiedziły go w domu. Rodzina z kolei twierdzi, że maratończyk został porwany. Następnie do mediów trafiła informacja, że policja aresztowała trzy osoby, które miały kontakt z Kenijczykiem.
Bliscy na razie szykują się do pogrzebu. Ostatnie pożegnanie odbędzie się w piątek 23 lutego. W uroczystości weźmie udział m.in. prezydent Kenii William Ruto.
Śmierć Kelvina Kiptuma to ogromna strata dla całej Kenii. Zrobiło się o nim głośno w 2022 roku, gdy wygrał maraton w Walencji. Rok później był najlepszy w Londynie i Chicago, a w Stanach Zjednoczonych pobił rekord świata.