W hokeju na lodzie nie brakuje twardych zagrań, ale i tutaj są pewne zasady, których nie można łamać. Jan Valouch jednak widocznie o tym zapomniał, bo dopuścił się faulu, o którym błyskawicznie zrobiło się głośno w czeskich mediach.
Skandal miał miejsce w meczu Vsetina z Havirovem w ramach czeskiej ligi juniorów. Po dwóch tercjach pierwsza z tych drużyn prowadziła przewagą dwóch bramek. W ostatniej odsłonie Lukas Stodulka jechał w kierunku pustej bramki i formalnością było umieszczenie w niej krążka. Wtedy do akcji wkroczył Valouch.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zawodnik Havirova zdzielił swojego rywala kijem w głowę, a kibice usłyszeli donośny dźwięk uderzenia w kask. Następnie doszedł kolejny cios w okolice biodra. Stodulka upadł na lód, a sędzia przerwał grę i doszło do wielkiej bójki z udziałem obu drużyn. Dopiero po kilku chwilach udało się opanować sytuację, a agresor wyleciał z gry.
- Takie zachowania nie przystają nawet w karate i podobnych sportach. Mam nadzieję, że z naszym zawodnikiem wszystko będzie w porządku - mówił po spotkaniu trener gospodarzy Radim Kucharczyk.
Stodulka prosto z lodowiska został przewieziony do szpitala. Tam wykonano mu szereg badań, które na szczęście nie wykazały poważniejszych obrażeń. Valouch z kolei ma teraz ogromne problemy.
- W tej chwili wszystko leży w rękach komisji dyscyplinarnej i do czasu decyzji nie będziemy udzielać żadnych informacji - skomentował Ondrej Nemec, szkoleniowiec Vsetina.
Niedługo później klub wydał oficjalne oświadczenie, w którym potępił swojego hokeistę. Okazało się także, że autor bandyckiego faulu był kapitanem swojego zespołu. W Czechach zrobiło się głośno o tym skandalu i junior musi liczyć się z długotrwałą dyskwalifikacją.