Na początku roku Paulo Sousa zszokował całe piłkarskie środowisko w Polsce. Na niespełna trzy miesiące przed barażami o awans na mistrzostwa świata Portugalczyk zdecydował się zostawić naszą kadrę narodową, by objąć jedną z najlepszych brazylijskich drużyn Flamengo.
W Polsce na zachowaniu Sousy nie zostawiono suchej nitki. Szkoleniowiec stał się wrogiem publicznym numer jeden. Pretensje do Portugalczyka mieli nie tylko dziennikarze i kibice, ale też prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz sami piłkarze. Sousa w ogóle się jednak tymi opiniami nie przejmował i dopiął swego - podpisał kontrakt z brazylijskim Flamengo.
Tyle tylko, że wiele wskazuje na to, że w Ameryce Południowej również nie zrobi wielkiej kariery. Szefowie Flamengo i sami zawodnicy szybko przekonali się o marnych umiejętnościach trenerskich Portugalczyka. Z Sousą na ławce Flamengo zajmuje dopiero 14. miejsce w lidze po rozegraniu 10 spotkań.
Wiele wskazuje na to, że cierpliwość szefów klubu do szkoleniowca skończyła się po porażce 0:1 z Red Bullem Bragantino. Według dziennikarzy "Globo", jednego z największych brazylijskich dzienników, po tym niepowodzeniu włodarze Flamengo zdecydowali o zwolnieniu Sousy. Być może Portugalczyk poprowadzi jeszcze zespół w weekend, ale później jego przygoda z drużyną ma dobiec końca.
Nawet jeśli tak się stanie, to były selekcjoner Polaków raczej nie będzie narzekał. Sousa ma otrzymać potężną odprawę. Według portalu meczyki.pl, wyniesie ona prawie 7 milionów złotych!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.