Ostatnie godziny z pewnością były trudne dla Szymona Marciniaka i jego najbliższych. Sędzia miał wkrótce wystąpić w finale Ligi Mistrzów i zostać drugim arbitrem w historii, który w jednym sezonie posędziował i finał mistrzostw świata, i finał Ligi Mistrzów. Tyle tylko, że ostatnie wydarzenia mocno to skomplikowały.
Możesz przeczytać także: Drożyzna na Roland Garros. Kibicowanie Idze Świątek nie jest tanie
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W piątek gruchnęła wiadomość o tym, że UEFA rozważa odebranie Polakowi finału Ligi Mistrzów po tym, gdy ten wziął udział w jednej z konferencji, którą swoim nazwiskiem firmował Sławomir Mentzen, jeden z liderów Konfederacji. Sprawa natychmiast rozlała się na cały świat. O rozgłos zadbało stowarzyszenie "Nigdy Więcej", które wysunęło mocne zarzuty wobec Marciniaka.
W UEFA interweniowali minister sportu Kamil Bortniczuk, władze Polskiego Związku Piłki Nożnej, a także Zbigniew Boniek. Wszystko skończyło się pomyślnie dla Marciniaka - wybiegnie on na murawę w finale Ligi Mistrzów, który odbędzie się 10 czerwca.
Dosadnie o całej sprawie i nagonce na Marciniaka wypowiedział się Krzysztof Stanowski, jeden ze współzałożycieli Kanału Sportowego. W jednym z programów nie gryzł się w język:
Możesz przeczytać również: Gwiazdor "Barw Szczęścia" wraca do walki! Wesprze szczytny cel
Łączyć Szymona Marciniaka z jakimiś hasłami antysemickimi? Trzeba być chorym na głowę, żeby coś takiego robić. Co trzeba mieć w głowie, żeby wpaść na to i powiedzieć: "Napiszmy do UEFA, żeby nie sędziował finału Ligi Mistrzów". Trzeba być, za przeproszeniem, pop*****lonym - wypalił.
Stanowski dodał też, że przecież sam poprowadził program z Mentzenem. A to wcale nie oznacza, że wspiera polityka, lub że zgadza się z jego poglądami.
Możesz przeczytać także: Znana dziennikarka ma dość. Mężczyźni oszaleli na punkcie jej stóp
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.