Determinacja Sylwestra Wardęgi jest godna podziwu. Wielu na jego miejscu poddałoby się, ale mimo ciągłych porażek, Wardęga nieustannie szuka swojej szansy. Niedawno przegrał przez dyskwalifikację w kontrowersyjnych okolicznościach main eventu Fame: Reborn, po tym jak z klatki uciekł Sebastian Fabijański. Teraz Wardęga szukał szczęścia na amatorskiej gali sportów walki, specjalizującej się w freak fightach, Bita Śmietanka 2.
Zobacz także: Kolejny znany piłkarz wejdzie do freak fightów?
Sylwester Wardęga szukał pocieszenia po zachowaniu Fabijańskiego?
Mogłoby się wydawać, że występ na gali sportów walki tydzień po tygodniu to coś niemożliwego, nawet w przypadku freak fightów. Jak się okazuje, w tym świecie jednak wszystko jest możliwe. Sylwester Wardęga jeszcze 9 grudnia w kontrowersyjnych okolicznościach, po kilku sekundach main eventu, został zdyskwalifikowany. Wszystko za sprawą nielegalnych uderzeń, po których z dalszej walki zrezygnował Sebastian Fabijański. Teoretycznie wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, lecz fani oraz włodarze Fame MMA mają duże obiekcje, co do zachowania popularnego aktora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wściekły był również sam Wardęga, bowiem sumiennie przygotowywał się do walki. Miał on wielką ochotę w końcu cokolwiek wygrać, a rzeczywistość okazała się niezwykle brutalna. Dlatego nic dziwnego, że gdy tylko dostał okazję do walki na Bita Śmietanka 2, to z tego skorzystał. W końcu formę miał już zrobioną, a na gali Fame: Reborn w ogóle nie ucierpiał. Na tej amatorskiej gali sportów walki jego rywalem był "Vysotzky" i mierzyli się formule bokserskiej.
Zobacz także: Jessica Ziółek i jej żenujący żart
Sylwester Wardęga znów zostawił serce, ale to było za mało
Już od pierwszych sekund dało się zobaczyć, że Sylwester Wardęga jest mocno zdeterminowany. Popularny "Druid" skracał dystans i stawiał na ofensywę. Jego ciosy jednak były pchane i nie miały większej siły. Natomiast "Vysotzky" bił rzadziej, ale za to celniej.
Druga runda miała bardzo podobny przebieg. Sylwester Wardęga parł do przodu, często bez gardy i rzucał ciosy na oślep. Czasami nawet próbował ekwilibrystyki w postaci m.in. back fistów. Czy to jednak przynosiło efekt? Niewielki, bowiem to "Vysotzky" trafiał częściej.
W ostatnim starciu Sylwester Wardęga już walczył o przetrwanie. "Druid" wyraźnie był bez siły i w większości swoich ataków nawet nie zadawał ciosów. Wydaje się, że "Vysotzky" znów był bardziej skuteczny w swoich próbach.
Ostatecznie o wygranej musieli jednak zadecydować sędziowie. Ci nie mieli wątpliwości jednogłośną decyzją sędziów wygrał Maksymilian "Vysotzky" Wysocki. To oznaczało czwartą porażkę z rzędu dla Sylwestra Wardęgi.
- Więcej dałem z siebie niż Fabijański - podsumował swój występ Sylwester Wardęga.
Zobacz także: Ogłosiła szokującą decyzję. Przed nią ostatni występ
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.