Znakomicie, z Robertem Lewandowskim jako jednym z kluczowych piłkarzy, FC Barcelona rozpoczęła sezon. W sześciu kolejkach podopieczni Xaviego wygrali pięć spotkań i zremisowali jedno. Uzbierali aż 16 na 18 możliwych punktów, ale nie prowadzą w tabeli La Ligi.
Wszystko za sprawą faktu, że jeszcze lepiej od Barcelony grają piłkarze Realu Madryt. Obrońcy tytułu wygrali wszystkie sześć spotkań i mają na swoim koncie komplet 18 punktów. Po takim starcie obu drużyn nic dziwnego, że kibice z niecierpliwością czekają już na październikowe El Classico. Przy takim poziomie obu drużyn, to właśnie bezpośrednie starcia mogą zdecydować o mistrzostwie Hiszpanii.
Atutem Barcelony w zbliżającym się El Classico jak i całym sezonie bez wątpienia będzie osoba Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski znakomicie odnalazł się w nowym klubie i nie potrzebował wiele czasu na aklimatyzację po letnim transferze z Bayernu Monachium. W sześciu meczach 34-letnik napastnik strzelił 8 goli i prowadzi w klasyfikacji króla strzelców.
Z pewnością jest jednak jedno miejsce w Hiszpanii, gdzie nie cieszą się z wysokiej formy Barcelony i "Lewego". Chodzi oczywiście o Madryt i kibiców miejscowego Realu, czyli największego sportowego rywala Barcelony.
Czytaj także: Lewandowski lepszy niż całe kluby. Co za statystyka
Tym bardziej może zatem szokować decyzja szefów Barcelony, który - jak poinformował twitterowy profil Barca Info - zamierzają otworzyć swój sklep z klubowymi pamiątkami i koszulkami w okolicach Santiago Bernabeu, czyli... stadionu Realu Madryt.
Pytanie, czy sklep w Madrycie w pobliżu stadionu odwiecznego rywala będzie w stanie się utrzymać? Ciężko bowiem zakładać, by przychodzili do niego kibice Realu i kupowali np. koszulki z nazwiskiem Roberta Lewandowskiego.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.