We freak fightach najczęściej biorą udział różnego formatu celebryci. Największe zainteresowanie budzą influencerzy czy youtuberzy, którzy mają ogromną rzeszę fanów za sobą, co przekłada się na zysk dla federacji (sprzedane PPV) jak i samego zawodnika (pieniądze z reflinku).
Organizacje freakowe prześcigają się w nowych pomysłach, jednak udziału w tym wyścigu nie zamierza brać KSW. Największa organizacja MMA w Polsce w przeszłości, w śladowych ilościach organizowała walki amatorów, jednak teraz nie chce już wracać do tamtych wydarzeń.
Przestaliśmy podążać w wyścigu o większego świra, który już nie ma znaczenia jak walczy, tylko co zrobi na konferencji i kogo obrazi i co się wydarzy. Stanęliśmy w miejscu jako twórcy i ojcowie freak fightów w tym kraju i powiedzieliśmy sobie "będziemy szli swoją drogą i będziemy czekać na tych ludzi, którzy naprawdę potrafią doceniać piękno tego sportu i naprawdę odróżniają wilki od owiec, albo od baranów - powiedział w programie Expert na Youtube Maciej Kawulski.
Sportowcy wybierają łatwą kasę
W ostatnich latach w MMA doszło do paradoksu, że w galach, w których walczą amatorzy, można zdecydowanie więcej zarobić niż w galach stricte sportowych.
Z tego powodu niektórzy profesjonalni zawodnicy: Norman Parke, Marcin Wrzosek czy ostatnio Artur Szpilka wybierają właśnie gale freakowe. Maciej Kawulski wierzy jednak, że sportowcy nie będą szli tą drogą.
Wierzę, że nasi zawodnicy to wilki i patrzenie na wilka w dłuższej perspektywie zawsze będzie ciekawsze niż patrzenie na barana, chociaż baran może być fajny, miękki, można się do niego przytulić i zrobić sobie z niego sweterek - dodał Kawulski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.