Nadchodzące Euro 2024 będzie historycznym wydarzeniem, ponieważ wystąpią na nim aż 32 drużyny. A do samego rozpoczęcia imprezy, na której nie zabraknie reprezentacji Polski pozostały niecałe dwa miesiące.
Już teraz wiele krajów zakupiło prawa do transmisji zmagań, do których dojdzie w Niemczech. Wygląda na to, że spotkania mistrzostw Europy będą śledzić również Białorusini, mimo że ci nie uiścili żadnej opłaty do UEFA.
W czwartek (25 kwietnia) w białoruskich portalach zrobiło się głośno o decyzji Ministerstwa Informacji. Zezwolono bowiem kanałom telewizyjnym transmitowanie spotkań Euro 2024 bez zgody UEFA. Tym samym wygląda na to, że za sprawą Aleksandra Łukaszenki dojdzie do sporego skandalu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W końcu kraje wydają gigantyczne pieniądze, by pokazywać mecze mistrzostw Europy w telewizji. Tymczasem Białoruś zamierza posunąć się do kradzieży i nie zapłacić federacji ani złotówki za komplet transmisji.
Wpływ na to ma zeszłoroczna ustawa pozwalająca na korzystanie z własności intelektualnej, szczególnie należącej do organizacji nadawczych bez zgody właściciela praw autorskich. Wystarczy bowiem, że ta będzie pochodzić z "nieprzyjaznych krajów" dla Białorusi. A jako, że UEFA ma siedzibę w Szwajcarii, to wspomniane państwo zalicza się do grupy Łukaszenki.
Tym samym federację spotka to samo co FIFA. W lutym w Białorusi nielegalnie transmitowano bowiem mistrzostwa świata w piłce nożnej plażowej, przez co już wtedy doszło do kradzieży. Teraz to samo ma dotknąć UEFA.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.