Liderka rankingu WTA nie oddała 324. w tym zestawieniu Rumunce Andrei Prisacariu ani jednego gema i zapewniła Polsce awans do turnieju finałowego rozgrywek, które do 2020 roku nazywano Pucharem Federacji.
Według planu Świątek miała w sobotę zagrać z dużo wyżej notowaną Iriną-Camelią Begu (WTA 63), jednak w ostatniej chwili zastąpiła ją wspomniana Prisacariu. W piątek Polka pokonała Mihaelę Burzanescu 6:1, 6:0.
Szalona oferta
Po meczu Świątek przez ponad pół godziny rozdawała autografy młodym kibicom. Szaleństwo na jej punkcie trwa w najlepsze. Tenisistka dostała szaloną ofertę od jednego z kibiców, który był bardzo zdesperowany.
Iga, oddam brata za piłkę z autografem! - napisał na kartonie jeden z nich.
Wiemy, jak Świątek zareagowała na szaloną ofertę z trybun.
Nie dotrzymał słowa i bardzo dobrze, bo nigdy nie przyjęłabym takiego prezentu. Kibice są świetni. Nie dałabym rady podpisać wszystkich piłeczek, ale spędziłam sporo czasu, żeby rozdać tych autografów jak najwięcej - powiedziała Świątek.
- Nie spodziewałam się, że w Polsce będzie ona aż tak duża - przyznała zawodniczka, która zarówno w piątek, jak i w sobotę, była fetowana przez kibiców przed swoimi meczami i w ich trakcie, a po nich oblegana przez tłumy fanów.
Na razie Świątek może czuć się bezpiecznie na szczycie tenisowego rankingu. Po zwycięstwach w turniejach w Dausze, Indian Wells oraz Miami ma wyraźną przewagę nad drugą Barborą Krejcikov.