5 kwietnia Polski Związek Narciarski poinformował oficjalnie, że Thomas Thurnbichler został nowym trenerem reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Austriak zastąpił na tym stanowisku Michala Doleżala.
Czytaj także: Wypłynęła prywatna rozmowa. Joanna Jędrzejczyk wściekła
Choć nazwisko Thurnbichlera w tym kontekście pojawiało się już od dłuższego czasu, wcale nie było pewne, że trafi do Polski. Sytuację skomplikowało napięcie między PZN a skoczkami, które obserwowaliśmy podczas finałowego weekendu Pucharu Świata w Planicy.
W tygodniu po Planicy miałem naprawdę świetne rozmowy z PZN-em. Konkretnie z Adamem Małyszem, Wojciechem Gumnym, Janem Winkielem i Apoloniuszem Tajnerem. Jeśli miałem w głowie jakiś bałagan, to oni szybko go wyczyścili. Przyznam szczerze, przestraszyło mnie to wszystko - przyznał w rozmowie ze sport.pl.
Czytaj także: Nieoficjalnie. Natsu wraca do oktagonu
Austriak wyjawił także, kiedy pojawił się pierwszy sygnał z polskiej federacji w sprawie współpracy. Początkowo miał być asystentem u Alexandra Pointnera, ale PZN nie porozumiał się z legendarnym szkoleniowcem.
Tydzień przed zawodami w Vikersund miałem pierwszy sygnał od Alexa. Zadzwonił do mnie i zapytał, czy zrobimy to razem. Odpowiedziałem mu, że czuję się zaszczycony, ale muszę to przemyśleć. Dwa tygodnie później zadzwonił do mnie Adam Małysz z propozycją, czy zostanę pierwszym trenerem - opowiedział.
Czytaj także: Ważne słowa dziennikarza. Chodzi o kadrę siatkarzy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.