Mattia Giani był piłkarzem klubu Castelfiorentino United 1925 występującego na piątym poziomie rozgrywkowym we Włoszech. W niedzielę 14 kwietna jego zespół grał z Lanciotto Campi. W 14 minucie meczu Giani oddał strzał na bramkę rywala, a chwilę później zasłabł i osunął się na murawę.
Włoskie media relacjonują, że szybko podjęto próbę uratowania życia młodego piłkarza. Rozpoczęto masaż serca, a w akcji ratunkowej wykorzystano też defibrylator. Nieprzytomny zawodnik w stanie krytycznym trafił do szpitala we Florencji. Przez kilka godzin lekarze próbowali uratować Gianiego. W poniedziałek w godzinach porannych 26-latek zmarł, a jako przyczynę śmierci podano niewydolność serca. Tę smutną informację przekazał w swoich mediach społecznościowych klub zawodnika.
Walczyłeś jak kiedyś na boisku, nosząc nasze barwy, ale okrutny los cię zabrał. Zaszczytem było poznać cię najpierw jako człowieka, a potem jako sportowca. Czujemy ogromną pustkę - napisano na Facebooku Castelfiorentino United.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramatyczną walkę o życie Gianiego widzieli jego bliscy zasiadający na trybunach, w tym rodzice i partnerka. Kilka dni po śmierci 26-latka jego narzeczona Sofia Caruso udzieliła wywiadu lokalnej gazecie "Corriere Fiorentino". Kobieta przyznała, że razem z Mattią planowali ślub i założenie rodziny. Opowiedziała również, o ostatnich wspólnych chwilach ze zmarłym piłkarzem.
Obudziliśmy się w niedzielę. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się: to był piękny dzień. Następnie Mattia zabrał ze sobą plecak i wyszedł, ja zostałam w domu. Wtedy rozległ się dzwonek w moim telefonie komórkowym. To była jego ostatnia wiadomość. Napisał do mnie: "Zostawiłem Ci akredytację na mecz. Szalenie cię kocham - relacjonowała.
Głos po śmierci piłkarza zabrał także jego ojciec Sandro. Mężczyzna przekazał, że tego feralnego dnia na stadionie nie było służb medycznych, które mogłyby udzielić jego synowi profesjonalnej pomocy.
Pierwsza karetka bez lekarza przyjechała po 15 minutach. Wcześniej klubowy masażysta próbował reanimować mojego syna, potem z trybun zeszła na pomoc fanka, która pracuje jako pielęgniarka - mówił cytowany przez "Bild".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.