Lia Thomas jeszcze kilka lat temu rywalizowała z mężczyznami. Po zmianie płci zaczęła przystępować do zawodów z udziałem kobiet i od razu deklasowała swoje rywalki.
Aby dopuszczono ją do zawodów, musiała spełnić ważny warunek. Chodzi m.in. o zakończenie terapii hamującej wydzielanie testosteronu. W rywalizacji z kobietami momentalnie zaczęła bić rekordy.
To rozpoczęło dyskusję w Stanach Zjednoczonych. "Przegląd Sportowy" przypomniał, że tłumaczono wówczas, iż Thomas ma genetyczną przewagę nad rywalkami. Podczas jednej z imprez przeciwniczki odmówiły stanięcia na podium wraz z Thomas - w ten sposób chciały zaprotestować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lia Thomas w końcu zabrała głos i odpowiedziała swoim krytykom. Słowa skierowała przede wszystkim do osób, które twierdzą, że nie powinna mieć prawa startów z innymi kobietami.
Oni prezentują postawę: "och, szanujemy Lię jako kobietę, jako osobę transpłciową, szanujemy jej tożsamość, ale uważamy, że to jest nie fair". Naprawdę nie można okazywać połowicznego wsparcia, a tak się dzieje, gdy mówisz: "szanuję ją jako kobietę, ale nie tutaj" - tłumaczyła w podcaście "Dear Schuyler".
Używają feminizmu, aby w pewnym sensie forsować transfobiczne przekonania. Myślę, że wiele osób ma ukryte uprzedzenia wobec osób trans - dodała.
Jej słowa wybrzmiały zaledwie kilka dni po głosowaniu Republikanów w Izbie Reprezentantów. Zakazano sportowcom transpłciowym rywalizacji w sporcie kobiet. Wcześniej (23 marca) World Athletics również wprowadziło taki zakaz.