Szwecja jest na ostatnim miejscu w tabeli grupy i we wtorek powalczy ze Słowenią o utrzymanie w drugiej dywizji Ligi Narodów. Za nią cztery kolejne porażki i na koncie ma zaledwie trzy punkty. W poprzednim meczu drużyna ze Skandynawii przegrała aż 1:4 z Serbią w Belgradzie.
Szwedzi co prawda wyszli na prowadzenie, ale już w pierwszej połowie stracili dwa gole. Po odwróceniu wyniku Serbia poszła za uderzeniem i sprawiła przeciwnikom piłkarskie lanie. Postawę gości w Belgradzie opisywało najczęściej słowo "bezradność".
Z powodu rasistowskich zachowań we wcześniejszych spotkaniach, Serbia nie mogła sprzedawać biletów na ten mecz i zapełnić trybun zagorzałymi kibicami. UEFA nałożyła na nią karę i pozwoliła na wpuszczenie na stadion wyłącznie dzieci do lat 14. Uczniowie szkół musieli zadbać o stworzenie atmosfery piłkarskiego święta.
Janne Andersson znów marudził
Takie obejście zakazu gry z udziałem publiczności nie spodobało się selekcjonerowi Szwecji, o czym powiedział po sromotnej porażce w Belgradzie.
Trudno mi to zrozumieć, nie widzę w tym logiki. Moim zdaniem, to nie jest w porządku, że na trybunach była publiczność. Jeżeli chcesz kogoś ukarać, to nie możesz pozwolić, żeby uszło mu to na sucho. Nie chcę szukać wymówek i usprawiedliwiać porażki, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do grania z kibicami na trybunach. To jednak dziwne, że można tak obejść karę od UEFA - mówił Andersson.
Ten sam selekcjoner narzekał na Polaków po finale baraży o awans do mistrzostw świata. Janne Andersson marudził wtedy, że Biało-Czerwoni nie musieli rozgrywać półfinału i mieli więcej czasu na przygotowanie mentalne oraz taktyczne. Nie była to jednak wina Polaków, ponieważ ich potencjalny przeciwnik Rosja został wykluczony z eliminacji po napaści zbrojnej na Ukrainę. Tym razem Szwedowi przeszkadzały dzieci na trybunach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.