Obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi szczypiornista grał w swojej karierze między innymi w Wiśle Płock. Ponadto Serb reprezentował katalońską Barcelonę czy węgierski Veszprem KSE. Z reprezentacją swojego kraju wywalczył srebrny medal mistrzostw Europy.
Z powodu kontuzji Peter Nenadić zdecydował się na zakończenie kariery reprezentacyjnej i obecnie ma trochę więcej czasu na odpoczynek między rozgrywkami klubowymi. W rozmowie z podcastem "Alesto" zgodził się ujawnić nieco "kuchni" ze swojej długiej i barwnej kariery.
Czytaj także: Żenujące zachowanie Neymara. Salwa śmiechu na stadionie
W 2014 roku Serb przeniósł się z Wisły Płock do niemieckiego klubu Fuechse Berlin. Na pełną aklimatyzację nie dostał dużo czasu. Mieszkańcom Bałkanów przychodzi łatwo nauka innych słowiańskich języków, ale akurat przestawienie się na niemiecki nie jest takim prostym zadaniem. Nenadiciowi nieco ułatwiło zadanie to, że przez dwa lata grał w Danii.
Tak Serb, jak i inni obcokrajowcy w zespole dostali trzy miesiące na nauczenie się języka niemieckiego. Dużo to i mało czasu. Po nim za każde słowo, wypowiedziane w ojczystym języku w szatni, w autokarze czy nawet na boisku było karane koniecznością zapłacenia 20 euro.
W zespole grali Szwedzi, Norwedzy i Duńczycy. Każdego obowiązywała taka sama zasada - nauka języka niemieckiego w trzy miesiące. Później na każdym oficjalnym spotkaniu trzeba było porozumiewać się po niemiecku - opowiada piłkarz ręczny.
Był tylko jeden wyjątek i dotyczył on skomplikowanych kwestii taktycznych. Kiedy trener miał mało czasu w przerwie, wspomagał się w rozmowie z nami językiem angielskim. W szatni było trochę śmiechu. Kiedy po treningu rozmawialiśmy po serbsku, natychmiast słyszałem w tle kogoś krzyczącego - 20 euro grzywny dla Petera! - dodaje Serb.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.