W ostatnim czasie mnóstwo pisze się i mówi o Robercie Lewandowskim, który w tym oknie transferowym zamienił Bayern na Barcelonę. W nowym klubie - w trakcie tournee po Stanach Zjednoczonych - zdołał już rozegrać trzy spotkania, ale jak na razie nie wpisał się na listę strzelców. Kibice wypominają mu wielką nieskuteczność i marnowanie prostych sytuacji strzeleckich.
Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych Robert Lewandowski dostał trzy dni wolnego od sztabu FC Barcelony. Ten czas postanowił wykorzystać na wyjazd do Monachium, by załatwić kilka spraw, na które wcześniej nie miał czasu. Jednym z priorytetów było spotkanie z kolegami z Bayernu.
Wizytą "Lewego" przy Saebener Strasse żyły niemieckie media. "Bild" odnotował, że do siedziby Bayernu piłkarz przyjechał swoim czerwonym audi dokładnie o 9:08. Niecałe dwie godziny później - o 10:56 - wyjechał z garażu.
Kibice zadrwili z Lewandowskiego
Lewandowski najpierw porozmawiał z kolegami z Bayernu, następnie z trenerem Julianem Nagelsmannem, z którym z pewnością wyjaśnił sobie ostatnie nieporozumienia. Nie zabrakło także spotkania z fizjoterapeutami, którzy dbali o zdrowie polskiego napastnika.
Kapitan reprezentacji Polski wręczył też prezenty piłkarzom, trenerom oraz członkom sztabu. To podziękowanie za spędzonych osiem lat w klubie, z którym wygrał wszystko, co było do wygrania.
Pod ośrodkiem czekali na niego fani, którzy mocno z niego zadrwili. Na nagraniu słychać, że kilku kibiców krzyczało "Hala Madrid" (z hiszp. "naprzód Madrycie" - słynny okrzyk kibiców zwaśnionego z FC Barceloną Realu Madryt), na co "Lewy" zareagował tylko podniesionym kciukiem i odjechał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.