Na początku XXI wieku Tim Lobinger należał do najlepszych tyczkarzy na świecie. Największy sukces przypadł na rok 2003, kiedy to został halowym mistrzem świata. Dwukrotnie świętował także triumf w zmaganiach halowych na szczeblu europejskim. Wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Atlancie (1996 r.) i w Atenach (2004 r.), jednak zajmował kolejno 7. i 11. miejsce. W 1997 r. został pierwszym Niemce, który pokonał wysokość 6 metrów.
Po zakończeniu kariery zawodniczej Lobinger, którego trenował między innymi Leszek Klima, rozpoczął pracę jako trener przygotowania fizycznego. Zatrudnił go niemiecki RB Lipsk, występujący wówczas w Bundeslidze.
Niemiec był również trenerem personalnym Joshuy Kimmicha. Po tym, jak w 2016 roku zamieszkał w Monachium, prowadził centrum sportowe. Wystąpił w kilku programach telewizyjnych z udziałem celebrytów, a także wydał książkę, opisując walkę z chorobą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W marcu 2017 zdiagnozowano u niego białaczkę. Tuż przed pierwszą diagnozą, po 15 latach małżeństwa, rozstał się z żoną Aliną, która i tak mobilizowała go do walki z rakiem.
Tyczkarz od razu podjął się chemioterapii i przeszedł zabieg przeszczepu komórek macierzystych. Po walce z agresywną odmianą choroby wrócił do zdrowia, ale doszło u niego do nawrotu rok później.
- Jestem kompletnie zdrowy, mój organizm jest wolny od jakichkolwiek komórek nowotworowych. Mogę planować swoje życie na kolejne 10-15 lat - przyznał w 2019 roku, kiedy ponownie pokonał białaczkę.
Minęły trzy lata, a były mistrz świata i Europy w skoku o tyczce usłyszał od lekarzy, że choroba ponownie wróciła, a jego organizm nie reaguje na leczenie. Wówczas dali mu kilka miesięcy życia.
- Załatw wszystkie swoje sprawy, pożegnaj się z rodziną. Śmierć jest bliska - usłyszał od lekarzy.
Wówczas Lobinger wiedział, że tym razem nie uda mu się pokonać białaczki. Co prawda wiedział, że nie ma już ratunki, ale do samego końca liczył na cud.
- Umieram. Nie ma dla mnie ratunku. Mój nowotwór jest zbyt agresywny i nie ma na niego leczenia. Zawsze będzie we mnie nadzieja, że zdarzy się cud. Mam jeszcze siłę. Dla rodziny warto jest walczyć o każdy dzień życia - powiedział w październiku 2022 roku w rozmowie z "Bildem".
Niemiec zmarł 16 lutego 2023 roku w wieku 50 lat w Monachium. O jego śmierci przekazał "Bild", który otrzymał krótkie oświadczenie od rodziny.
"Walki nie przegrał, ale wygrał ją na swój sposób. Prosimy dla dobra rodziny powstrzymać się od dalszych pytań" - brzmiały słowa rodziny, która była ze znakomity tyczkarzem do końca jego dni.
Lobinger miał wielkie marzenie, a mianowicie chciał zostać dziadkiem. Te ostatecznie spełniło się, bo tuż przed Bożym Narodzeniem 2022 roku jego córka Fee urodziła. Tym samym wybitny niemiecki sportowiec odszedł, gdy na świecie przebywał już wnuk.
Przeczytaj także: Haniebne słowa krewnego Nadala o Djokoviciu. Wielkie oburzenie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.