Novak Djoković zwrócił się do organizatorów o umożliwienie mu występu w Australian Open. Nie był zaszczepiony, a to był warunek. Była jednak furtka, która zezwalała na udział w turnieju, gdyby istniały przesłanki medyczne lub niedawno przebyte zakażenie COVID-19.
Tenisista najpierw dostał zgodę, a kiedy już przyjechał, władze uznały, że nie może wjechać. Najbardziej krytycznie do startu Djokovicia nastawiony był premier Australii. Scott Morrison od początku optował za tą opcją. Teraz nie kryje zadowolenia.
Sąd Federalny Australii w pełnym składzie jednogłośnie postanowił odrzucić wniosek pana Novaka Djokovicia o kontrolę sądową, który miał na celu zakwestionowanie decyzji Ministra ds. Imigracji o anulowaniu jego wizy. Ta decyzja o anulowaniu została podjęta ze względu na zdrowie, bezpieczeństwo i dobry porządek, na podstawie tego, że było to w interesie publicznym - przekazał w oświadczeniu.
Cały ciąg decyzyjny nie spodobał się wielu osobom na świecie. Nawet jeśli te zgadzały się z niedopuszczeniem do startu Djokovicia. Była premier Nowej Południowej Walii (najludniejszy stan Australii - przyp. red.) Kristina Keneally stanowczo wypowiedziała się na Twitterze w tej sprawie.
Morrison stał się pośmiewiskiem na świecie, gdy on i jego rząd źle poradzili sobie ze sprawą Djokovicia (...). Ich argumentem było anulowanie wizy, bo jego obecność mogłaby sprzyjać ruchom antyszczepionkowym. To skłania do pytania, dlaczego rząd pana Morrisona w ogóle przyznał mu wizę na przyjazd? Ten bałagan nie jest porażką naszych praw. Jest porażką kompetencji i przywództwa rządu Morrisona. Czas odejść panie Morrison - napisała.
Djoković musi opuścić Australię, ma zamiar współpracować i jest rozczarowany decyzją, ale ją zaakceptował. Wiadomo już, że może stracić fotel lidera rankingu, jeżeli imprezę wygra Daniił Miedwiediew
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.