Słowackie środowisko sportu od kilku dni przeżywa wielki dramat. To za sprawą wydarzeń, które rozegrały się w jednym z hokejowych klubów - Bratysława Capitals. W piątek 29 października w meczu Capitals z austriackim Dornbirner EC w środkowoeuropejskiej ICE Hockey League, pod koniec pierwszej tercji zasłabł Boris Sadecky.
Czytaj także: Trener w ogniu krytyki. Seksistowskie komentarze
Niestety, kilka dni później klub poinformował, że zaledwie 24-letni hokeista zmarł. Lekarze stwierdzili rozległy atak serca, sportowiec trafił do szpitala. Capitals przekazali nawet, że jego stan jest już stabilny, ale Sadecky'emu nie udało się wygrać tej walki.
W sieci pojawiło się mnóstwo teorii spiskowych związanych ze śmiercią hokeisty. Jedne mówiły, że do zasłabnięcia i śmierci przyczynił się koronawirus, inne, że atak serca spowodowała szczepionka na koronawirusa. Rodzina postanowiła rozprawić się z takimi głosami.
Możemy potwierdzić, że lekarze wykluczyli COVID-19 u Borisa. Z kolei wszelkie rozważania na temat szczepień są jednocześnie pustymi spekulacjami i ośmielamy się prosić z pokorą, aby ich nie rozprzestrzeniać - czytamy w oświadczeniu rodziny, wydanym w mediach społecznościowych.
Członkowie rodziny hokeisty zamierzają założyć fundację jego imienia. Ma ona działać na rzecz uświadamiania i edukowania w zakresie ochrony zdrowia w sporcie zawodowym i rekreacyjnym.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.