Powoli dobiega końca okres przygotowań do wznowienia lig piłkarskich, które zapadły w "zimowy sen". Kluby z Polski, ale też między innymi z Serbii i Rosji wybrały się do Turcji, żeby w przyjemnej pogodzie trenować i rozgrywać sparingi. W jednym z meczów kontrolnych zmierzyli się serbski FK Cukaricki z rosyjską Ałaniją Władykaukaz. Potrwał on tylko 44 minuty.
Czytaj także: Wymierzono karę za oplucie kibica. Portfel trochę zaboli
Mecz został przerwany tuż przed półmetkiem przez trenera FK Cukaricki. Jego zdaniem przeciwnicy z Rosji z premedytacją urządzili sobie "polowanie na kości" i prowokacje na boisku.
Potwierdzeniem słów Sasy Ilicia jest pięć żółtych kartek dla piłkarzy Ałaniji, a także trzy kontuzje zawodników FK Cukaricki. Tuż przed przerwaniem meczu rosyjska drużyna wywołała awanturę, która zakończyła się regularną bójką. Sędziowie nie byli w stanie nad tym zapanować. Serbskie media przekonują, że rozsądek sztabu szkoleniowego zapobiegł jeszcze groźniejszym incydentom.
- To nie była piłka nożna. Kłócili się, grozili i atakowali nas przez 44 minuty. Wszystko to było wyjątkowo brzydkie. Już wcześniej powiedziałem Iliciowi, żeby ściągnął piłkarzy z boiska, żeby nikt nie doznał kontuzji. Niestety, jeden z piłkarzy doznał urazu kolana. Wiele osób przyszło zobaczyć ten mecz i śmiały się. Przedstawiciele innego klubu powiedzieli nam, że rok temu doświadczyli tego samego w meczu z tym samym przeciwnikiem - cytuje kurir.rs dyrektora sportowego Vladimira Matijasevicia.