Pam Shriver to jedna z legend tenisa. Pierwsze sukcesy zaczęła odnosić już jako nastolatka. Na swoim koncie ma 21 wygranych turniejów singlowych i aż 111 w deblu. Wywalczyła złoto olimpijskie na igrzyskach w Seulu w 1988 roku.
Długo po zakończeniu kariery zdobyła się na szokujące wyznanie. W swoim felietonie dla gazety "The Telegraph" przyznała, że wdała się w romans ze swoim o 33 lata starszym trenerem Donem Candym. Później powtórzyła te słowa dla telewizji "ESPN".
Wpłynęło to na mnie niemal pod każdym względem. On był o 33 lata starszy. Był żonaty na długo przed tym, zanim wzięłam u niego pierwszą lekcję. Czułam dużo wstydu i poczucia winy, a także złości i zazdrości, gdy jego żona jeździła na turnieje - tłumaczyła Shriver.
Czytaj także: Wraca pomysł wielkiej walki? Najman dostał telefon
Podkreśliła, że trener nigdy jej nie wykorzystał. Powiedziała jednak, że doszło do przemocy emocjonalnej. Zawodniczka długo czuła się samotna. Jak sama przyznała, na przestrzeni lat widziała wiele niewłaściwych relacji trenera z tenisistkami.
Don Candy zmarł w 2020 roku w wieku 91 lat. Shriver wyjaśniła, że dopiero po śmierci mamy w sierpniu 2021 zastanowiła się nad swoimi doświadczeniami. Teraz żałuje, że nie powiedziała o wszystkim rodzicom.
Czytaj także: To on zmienił życie Gortata. "Synu, skończ z tą piłką"
Po prostu czuję, że nadszedł czas. Czuję, że to ważne dla mojego leczenia i ważne, abym mogła swobodnie opowiedzieć moją historię i być może pomóc kilku młodym zawodniczkom, a także pomóc trenerom zrozumieć, że nie mogą przekraczać pewnej granicy - dodała.