Gra toczy się o przeżycie pięknej przygody, a także o duże pieniądze. Uczestnikom czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów pozostała do pokonania ostatnia przeszkoda w drodze do wymarzonej fazy grupowej. W niej czekają najsilniejsze kluby w Europie. Z 12 zespołów tylko połowa będzie rywalizować jesienią w elicie.
W jednej z par rywalizują Maccabi Hajfa z serbską Crveną Zvezdą Belgrad. Kibice w Izraelu czekają od dawna na swojego przedstawiciela w grupie Ligi Mistrzów, dlatego starają się licznymi możliwymi sposobami urealnić sukces Maccabi.
Do pierwszego starcia doszło w środę w Izraelu i widowisko było pasjonujące. Najpierw prowadzili gospodarze 1:0, ale nie minęła pierwsza połowa i Crvena Zvezda zdobyła prowadzenie 2:1 dwoma uderzeniami z dystansu. Po przerwie był jeszcze jeden zwrot akcji i ostatecznie Maccabi odniosło zwycięstwo 3:2. Tej zaliczki będzie bronić w przyszłym tygodniu w Belgradzie.
Stary numer w nowym wydaniu
Część drużyn stara się uniknąć wytropienia miejsca, w którym nocuje dzień przed meczem. Nie jest to aż takie proste zadanie - wtajemniczeni są przecież pracownicy hoteli, konieczne jest czasami podróżowanie innym niż klubowy autokar. Wszystko po to, żeby ostatnie przygotowania do gry przebiegły bez niepotrzebnych utrudnień.
Hotel, w którym zameldowała się Crvena Zvezda, został jednak znaleziony przez kibiców Maccabi. Wykorzystali oni znany już numer i zorganizowali odpalanie fajerwerków w pobliżu okien. Potrzeba naprawdę mocnego snu, żeby nie zbudzić się w czasie pokazu przypominającym o sylwestrze.
Można śmiało przypuszczać, że piłkarze z Belgradu nie wyspali się spokojnie przed przegranym 2:3 meczem. Nie wiadomo, czy miało to wpływ na ich porażkę poniesioną po przerwie, a i pod znakiem zapytania stoi, czy kibice w Serbii przygotują jakiś rewanż gościom na następny tydzień.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.