Inauguracyjny weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich nie był udany dla reprezentacji Niemiec. Na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle odbyły się dwa konkursy i w obu podopieczni Stefana Horngachera spisali się słabo. Dwukrotnie w czołowej dziesiątce zmagań zabrakło choćby jednego przedstawiciela Niemiec.
Możesz przeczytać także: Poszukiwania zaginionego skoczka. Poruszające słowa byłej żony
W obu konkursach oglądaliśmy jednego z czołowych niemieckich skoczków, Markusa Eisenbichlera. W sobotę zajął on 13. miejsce, a w niedzielę był 20. Jak wyznał, jeszcze niedawno jego przyszłość w skokach narciarskich stała pod dużym znakiem zapytania.
Pod koniec zimy zauważyłem, że pasja nie jest we mnie już tak paląca, jak kiedyś. Myślałem wtedy, co może być tego przyczyną. Nadal mi się to podobało, ale brakowało mi takiego kopniaka - ujawnił skoczek, cytowany przez portal sport1.de.
Możesz przeczytać również: Stoch zapowiedział gratkę dla fanów. Już nie mogą się doczekać
Dalej Eisenbichler wyznał, że zdecydował się, aby skorzystać z pomocy z zewnątrz.
Wcale się tego nie wstydzę, ponieważ nie chciałem wpaść w fazę depresyjną - ocenił.
W lecie reprezentant Niemiec niezbyt często pojawiał się na skoczni. Wciąż ma jednak w sobie zapał, aby rywalizować z najlepszymi.
Było kilka placów budowy o charakterze prywatnym i sportowym. Oczywiście ode mnie zależało, na czym się skoncentruję - dodał.
Markus Eisenbichler jest jednym z najbardziej utytułowanych niemieckich skoczków w historii. Na koncie ma sześć złotych medali mistrzostw świata, brązowy medal igrzysk olimpijskich, trzy medale mistrzostw świata w lotach. W sezonie 2020/21 zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Możesz przeczytać także: "Messi pomści Barcelonę?" Tak oceniają losowanie Ligi Mistrzów
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.