To miała być medalowa sobota dla Polaków na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Pierwsza z szans została zmarnowana. Duże szanse na brązowy albo srebrny krążek w żeglarskiej klasie RS:X miał Piotr Myszka.
Przed decydującym, podwójnie punktowanym wyścigiem medalowym, Polak zajmował 4. miejsce w klasyfikacji generalnej. Tracił 3 punkty do trzeciego Włocha i pięć "oczek" do drugiego Francuza. Wszystko było możliwe.
Zmagania zaczęły się jednak dramatycznie. Zaraz po starcie było jasne, że któryś z żeglarzy popełnił falstart. Po chwili sędziowie podpłynęli... do Włocha i poinformowali go, że musi zakończyć medalowy wyścig. Wówczas była to znakomita informacja dla Myszki, który w tamtej chwili miał otwartą drogę do medalu.
Niestety kilka minut później sędziowie podpłynęli także do Piotra Myszki i również Polak został zdyskwalifikowany z ostatniego wyścigu za falstart. Tym samym marzenia o medalu dla naszego reprezentanta prysły niczym bańka mydlana.
Wyścig, w którym działo się tak dużo, nie był łatwy do skomentowania. Najpierw komentatorzy TVP nie wiedzieli, który żeglarz zostanie zdyskwalifikowany z decydującego wyścigu. Podejrzewali, że Włoch. Zdaniem internautów, dziennikarz TVP Jarosław Marendziak i ekspert Piotr Kula (uczestnik IO w Londynie) wpadli w zbyt dużą euforię na antenie, gdy okazało się, że to właśnie Włoch popełnił falstart.
Na profilu TVP Sport pojawiło się wiele negatywnych komentarzy pod adresem komentatorów. "Ten komentarz był katastrofą", "Emocje to było jednak warto pohamować... nieładne zachowanie", "Reakcja komentatorów... żenada" - pisali internauci.
Ostatecznie Myszka zajął 6. miejsce. Złoto wywalczył Holender Baldoe, srebro Francuz Goyard (również zdyskwalifikowany z decydującego wyścigu za falstart), a brąz Chińczyk Kun.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.