Chwile grozy w ostatnich dniach przeżył Amadeusz Roślik. Zawodnik organizacji Fame MMA został zaatakowany w swoim domu przez nieznanych sprawców. Uzbrojeni byli w maczety i zadali "Ferrariemu" rany.
Zaczęli ciąć maczetą z całej siły, oni weszli tylko w jednym celu. I powtarzam, było to moje morderstwo, nie postraszenie, nie pocięcie - mówił Roślik w mediach społecznościowych.
W sieci pojawiło się także wstrząsające nagranie. Fani zawodnika mogli zobaczyć jego mieszkanie, które było całe we krwi. Z pewnością nie były to obrazki dla osób o słabszych nerwach. Teraz całe wydarzenie skomentował jego trener, Mirosław Okniński.
Ja nic nie wiem na ten temat. Do mnie nikt nie dzwonił. (…) Nie odpowiadam za jego życie osobiste. Ja nie wiem, czy on kogoś napadł, czy ktoś jego napadł, w ogóle nie znam sytuacji, bo nikt mi jej nie przybliżył - powiedział w rozmowie z portalem MMA - bądź na bieżąco.
Czytaj także: Sprawili sensacje. Potem mieli niespodziewane kłopoty
Dla mnie to jest bardzo dziwna sprawa, bo Amadeusz dzwonił do wszystkich, tylko nie do mnie. Dzwonił do Fame MMA, menadżera, a do mnie nie dzwonił. Dlaczego? Pewnie bał się, że go o********, co on znowu wyprawia - dodał.
Amadeusz Roślik zaatakowany. Teraz straci trenera?
Okniński na tym nie poprzestał. Nie wiadomo bowiem, co z jego dalszą współpracą z "Ferrarim". Szkoleniowiec powiedział o tym wprost.
Dla mnie on jest niepoważny. Ja tylko mogę swój wizerunek nadszarpnąć pracując z osobą tego typu. On jest fajnym gościem, jak trenuje. Fajnie się z nim rozmawia, ale to, co on robi takie rzeczy to. Nieraz są rzeczy, które nie są warte żadnych pieniędzy - zakończył trener.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.