Rosyjska piosenkarka Ałła Pugaczowa poskarżyła się, że ktoś ukradł jej zegarek wart 26 tys. dolarów (107 tys. zł) podczas pogrzebu projektanta mody Walentina Judaszkina. Zwróciła uwagę, że na uroczystości podchodził do niej rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.
Czołowego rosyjskiego propagandystę Władimira Sołowjowa oburzyło, że do Rosji wróciła piosenkarka Ałła Pugaczowa. Niegdyś uwielbiana przez Rosjan artystka jest teraz wrogiem publicznym numer jeden, ponieważ otwarcie skrytykowała wojnę w Ukrainie i wyjechała z kraju.
Szef Federalnego Projektu Bezpieczeństwa i Walki z Korupcją Witalij Borodin skierował prośbę do Prokuratury Generalnej Rosji o sprawdzenie, czy rosyjska piosenkarka Ałła Pugaczowa finansowała Siły Zbrojne Ukrainy. Artystka od początku wojny solidaryzuje się z Ukraińcami.
Ałła Pugaczowa poprosiła o uznanie jej za "zagranicznego agenta" w geście solidarności ze swoim mężem, który sprzeciwia się wojnie. Jak zareagowały na to rosyjskie elity polityczne? Rzecznik Putina odmówił komentarza, a radny z Petersburga uważa, że bunt Pugaczowej to początek końca putinowskiego reżimu.
Ikona rosyjskiej piosenki w smutnym poście prosi rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości o wpisanie jej na listę zagranicznych agentów. Ałła Pugaczowa wyjaśniła, że solidaryzuje się z mężem. Celnie podsumowała też bezsensowność wojny prowadzonej przez Kreml w Ukrainie.