W Polsce nie brak monet, które, choć nie posiadają wysokiego nominału, to ze względu na swoją unikatowość warte są tysiące złotych. Tak jest, chociażby w przypadku pięciozłotowej monety Nike, będącej dla kolekcjonerów prawdziwym białym krukiem, za którego gotowi są zapłacić tysiące złotych.
Zbieranie monet to dla wielu osób nie tylko pasja, ale i także sposób na świetny zarobek. Sporym zainteresowaniem wśród kolekcjonerów cieszą się zwłaszcza monety z czasów PRL, za które możemy otrzymać naprawdę spore pieniądze.
80-dukatówka z wizerunkiem Zygmunta III Wazy została sprzedana na aukcji w Monako za niebagatelną sumę 1,3 miliona euro. Okazuje się, że monety z tej kolekcji należą do jednych z najdroższych nie tylko w Polsce.
Masz w portfelu pięciozłotówkę? Jeżeli tak, to może się okazać, że posiadasz też klucz do prawdziwej fortuny. W niektórych przypadkach prawdziwa wartość monet jest większa od tej nominalnej. Jak to możliwe? Sprawdźcie.
Fani numizmatyki szukają zazwyczaj egzemplarzy pieniędzy z konkretnymi numerami czy też seriami. Co jednak sprawia, że pewien banknot o nominale 50 zł może zostać sprzedany za... 540 razy więcej?
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie skarby mamy w domu, czy nawet pod ręką. A na co dzień pod ręką mamy zazwyczaj portfel, a w nim - pieniądze. Jak się okazuje - dzięki banknotowi o niewielkim nominale możemy się całkiem nieźle wzbogacić!
Masz w portfelu 5-groszową monetę? Lepiej dobrze się jej przyjrzyj. Niedawno roku jedną z takich monet wylicytowano za prawie 4 tys. zł. Skąd jej wyjątkowa wartość? Oto wyjaśnienie.
W maju na aukcję w Warszawie trafi "najbardziej poszukiwana moneta PRL", jak określa ją Dom Aukcyjny Marciniak. Cena wywoławcza: 5 tysięcy złotych. Szczęśliwy znalazca natknął się na 10-groszową monetę, przeglądając klaser po swoim przodku.
Kolekcjonowanie monet to szlachetne zajęcie, które wciąż nie traci na popularności. Numizmatyka jest wyjątkową dziedziną łączącą zainteresowanie historią monet z inwestowaniem pieniędzy oraz zarabianiem. Aby pasja przyniosła zysk, nie trzeba posiadać na starcie odziedziczonej kolekcji starych monet. Nawet te współcześnie bite po latach zyskują na wartości.
Nawet drobny szczegół może zadecydować o tym, że zwykły na pierwszy rzut oka banknot w naszym portfelu, będzie wart dużo więcej niż jego nominał. Eksperci radzą zwracać uwagę na jego numer seryjny i stan fizyczny. Uwagę numizmatyków przyciągają też banknoty kolekcjonerskie.
Numizmatycy bardzo często polują na niezwykłe monety. Czasami okazuje się jednak, że interesuje ich zwykła na pierwszy rzut oka dwuzłotówka. Warto zwrócić uwagę, czy nie masz jej w swoim portfelu, sporą sumę zapłacą za nią kolekcjonerzy. Wszystko zależy od "błędów" na monecie.
Wydawałoby się: zwykła moneta 20-złotowa z 1984 r. Ale na aukcji ma cenę wywoławczą 150 zł. Po końcu licytacji jej posiadacz może zgarnąć sporo więcej. Ceny monet, które jeszcze 40 lat temu były zwykłym środkiem płatniczym, powinny stanowić zachętę do przeszukania szuflad.
30 listopada, na największej aukcji monet w Polsce, pod młotek pójdzie m.in. pięćdziesięciodukatówka z 1621 roku. Warta jest nawet 3 miliony złotych.
Szok, ile można zarobić za uszkodzoną dwuzłotówkę. Ekspert w zakresie numizmatyki wyjawił, że niektóre wyjątkowe okazy są warte nawet 2,5 tysiąca złotych!
Warto dobrze przeszukać portfel i wszelkie zakamarki, w których trzymamy pieniądze. Jeżeli znajdziemy jakiś unikatowy banknot lub monetę, możemy zarobić niemałą kasę!
5-złotówka może być warta nawet 1,5 tys. zł. Wystarczy, że znajdziemy na jej powierzchni ślady niepoprawnego wytłoczenia, które mogą znacznie zwiększyć wartość monety.
Według ekspertów stare monety od początku roku zdrożały średnio o 20 procent. Po artykule, w którym informowaliśmy, że za 10-groszówkę sprzed 40 lat można otrzymać nawet 20 tys. zł. przed drzwiami antykwariatów przez cały dzień ustawiają się kolejki. Wszystkiemu winien jest jeden drobniutki detal.
Dzisiaj za 10-groszówkę sprzed 40 lat możemy otrzymać nawet… 20 tys. zł. Obiegowe monety z czasów PRL zyskują na wartości, dlatego nie zaszkodzi sprawdzić, czy w starym klaserze po dziadku nie kryją się jakieś perełki.