Mieszkańcy Rotherham w hrabstwie South Yorkshire skarżą się na problemy z energią elektryczną. Przerwy w dostawach prądu dotykają ich nawet cztery razy dziennie. Za wszystko mają odpowiadać nielegalne plantacje marihuany, które wyrastają w okolicy jak grzyby po deszczu.
Do niecodziennej kradzieży doszło w miejscowości Kaczory w Wielkopolsce. Z terenu jednego z przedsiębiorstw zniknęło 30 drewnianych palet. Policjanci szybko namierzyli złodzieja. Kiedy funkcjonariusze weszli do mieszkania 39-latka, ich oczom ukazał się zaskakujący widok.
37-letni mężczyzna wyszedł z domu w Mościcach i nie było z nim żadnego kontaktu. Zaniepokojeni rodzice zgłosili zaginięcie syna, ponieważ myśleli, że chce popełnić samobójstwo. Policjanci zaczęli przeszukiwać okoliczne lasy i znaleźli go... na jego własnej plantacji marihuany.
Drzwi były ukryte w ścianie prysznica w łazience. Za nimi znajdowało się pomieszczenie wielkości niemal małego hangaru. Tajemny pokój, do którego prowadziły drzwi w prysznicu, miał powierzchnię 500 metrów kwadratowych. Włoska policja odkryła w nim plantację marihuany.
Wyrok usłyszał również znajomy duchownego, który pomagał mu w tym procederze. Wikary nie pojawił się na sali rozpraw.
Mieli w Polsce wielką plantację marihuany, na której rosło tysiąc krzewów. Wartość nielegalnego towaru, który przygotowywali do sprzedaży oszacowano na 3,5 mln zł. Sąd wymierzył im po 3 lata więzienia. Takie rozstrzygniecie nie spodobało się ministrowi sprawiedliwości.
Policjanci obserwowali jak głaskał rośliny i do nich szeptał. Chwilę później zatrzymali 33-latka.