Straż przybrzeżna Stanów Zjednoczonych uratowała mężczyznę, który spędził trzy dni na bezludnej wyspie po tym, jak zepsuła mu się łódka. 64-latek na szczęście był dobrze wyposażony. Miał flary, którymi dał znać o swojej obecności. Wcześniej ułożył na plaży napis SOS.
Mężczyzna przeżył ponad 20 godzin na otwartym morzu po tym, jak uległ wypadkowi w Cieśninie Torresa. "To wyjątkowy szczęściarz" - przekazują służby ratunkowe. Mężczyzna nie miał przy sobie żadnego sprzętu. Trzymał się jedynie deski.
U wybrzeży Madagaskaru rozbił się śmigłowiec ratunkowy wysłany na miejsce katastrofy statku. Wypadek helikoptera przeżył m.in. minister ds. policji. Miał płynąć przez 12 godzin, nim dotarł do brzegu. - Jeszcze nie czas umierać - powiedział wycieńczony polityk.