Tego typu uzbrojenie jest według Rosjan niezbędne na froncie ukraińskiej wojny. Siły Zbrojne Ukrainy zdobyły słynny czołg, ale jak się okazuje "żółw" służy właściwie tylko do poruszania się na linii frontu. Ukraińscy żołnierze mieli okazję mu się przyjrzeć z bliska i aż złapali się za głowy. Ten sprzęt jest po prostu fatalny. Rosjanie kompletnie ich zaskoczyli, to fakt.
Ukraina potrzebuje sprzętu wojskowego i prosi o niego USA. Opisana przez dziennik "Ukraińska Prawda" lista jest długa. I dość zaskakująca. Pojawiły się bowiem prośby o śmigłowce szturmowe Apache i myśliwce F-18. A dalej jest tylko ciekawiej. Polscy eksperci przekonują, że część ukraińskich próśb jest wręcz niemożliwa do spełnienia.
Nowoczesne technologie wojskowe to klucz do efektywnych działań bojowych - takie wnioski płyną z opracowanego przez rząd Wielkiej Brytanii raportu. Minister obrony kraju Ben Wallace nazwał Ukrainę "laboratorium bojowym". Sceptyczny wobec tych wniosków jest jednak komentator spraw wojskowych płk Piotr Lewandowski.
Rosyjskie wojsko pochwaliło się "bojowym robotem-psem", który rzekomo może strzelać i transportować broń. W rzeczywistości jednak był to owinięty w czarny materiał chiński robot dla domu. Nie umie strzelać, działa tylko w słoneczną pogodę i łatwo go zhakować.
Część broni przekazanej Ukrainie nie trafia na front, a w sieci kwitnie nielegalny handel. Ustalenia austriackich mediów w sprawie dostaw broni na tereny ogarnięte wojną są wręcz szokujące. Powinny one wzbudzić niepokój w służbach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo krajów Europy, być może także Polski.
Po czołgach i bojowych wozach piechoty, polską armię może zasilić kolejny produkt koreańskiej zbrojeniówki. Rzecznik Agencji Uzbrojenia płk Krzysztof Płatek poinformował, że koreański odrzutowiec FA-50 "jest rozważany" jako możliwa, kolejna platforma w Siłach Powietrznych. Co o tym myślą specjaliści?
Polska armia modernizuje się na potęgę. W obliczu wojny w Ukrainie i realnego zagrożenia ze wschodu, trwają przyśpieszone zakupy sprzętu dla sił zbrojnych. Wygląda na to, że po dużych transakcjach na linii Polska - USA możemy się przygotować na kolejne zakupy i nowe problemy.