Władze jednej z autonomicznych jednostek Republiki Serbskiej dążą do oddzielenia się od reszty kraju. Jej prezydent Milan Dodik jest wiernym sprzymierzeńcem Władimira Putina. Komisja Europejska chce rozpocząć rozmowy akcesyjne z Bośnią i Hercegowiną, ale niektórym członkom Wspólnoty nie podoba się ten pomysł, gdy sytuacja wewnętrzna tego kraju jest napięta.
Potencjalny konflikt między Rosją i NATO rozgrzewa wyobraźnię ekspertów i wywołuje ciarki na plecach, bowiem gołym okiem widać skutki inwazji Putina na Ukrainę. Pojawiają się jednak informacje, że celem rosyjskiego prezydenta nie będzie państwo sojuszu, ale niewielka republika granicząca z Ukrainą - Mołdawia. W końcu w zbuntowanym Naddniestrzu stacjonują rosyjskie siły.
Plotki o tym, że Władimir Putin nie żyje, pojawiały się bardzo często w mediach społecznościowych w szczególności jesienią ubiegłego roku. Nic jednak nie wskazuje, aby były prawdziwe. Leszek Miller, były premier postanowił jednak dolać oliwy do ognia jednym wpisem. Wspomniał o rzekomej śmierci Putina w kontekście wyborów prezydenckich w Rosji.
Władimir Putin wygrał kolejne wybory prezydenckie w Rosji, choć wiemy doskonale, że elekcja ta nie miała żadnej z cech normalnych wyborów w krajach demokratycznych. Dyktator postanowił świętować zwycięstwo na Placu Czerwonym. Nawiązał oczywiście do wojny w Ukrainie i "sukcesów" Rosjan.
– W głubince znowu zasadzą kartofle i kapustę, i przeżyją, jak zawsze. A wielka polityka? Rosjanie mają ją w nosie. Chcą stabilizacji. Tę gwarantuje Putin – mówi po wyborach w Rosji w rozmowie z o2.pl prof. Hieronim Grala. Dodaje, że "skończyły się żarty z drugiej armii trzeciego świata": – Ta część Rosji, której świat się boi – część militarna – wbrew sygnałom okazała się mocniejsza niż myślano.
Rosyjska propaganda świętuje wyborcze "zwycięstwo" Władimira Putina i zaczyna komunikować się ze światem w swoim, niezwykle agresywnym stylu. Tym razem dostało się też papieżowi Franciszkowi, o którym propagandyści nie mają najlepszego zdania. "A któż to jest?" - pytają lekceważąco i wyśmiewają głowę kościoła.
Jak podała w poniedziałek propagandowa Ria Nowosti, czyli rządowa agencja informacyjna z Rosji, papież Franciszek miał pogratulować Władimirowi Putinowi jego zwycięstwa w kolejnych wyborach prezydenckich w tym kraju. Watykan nie potwierdza tych kontrowersyjnych doniesień, a sam papież milczy.
W niedzielę zakończyły się trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji. Według danych centralnej komisji wyborczej frekwencja była na poziomie 73 proc., a Władimir Putin otrzymał 87,97 proc. głosów. Nicolas Maduro z Wenezueli był jednym z pierwszych, którzy pogratulowali Putinowi zwycięstwa w wyborach. Kto jeszcze dołączył do tego grona?
W miniony weekend w Rosji odbyły się wybory prezydenckie, w których bez większych zaskoczeń wygrał Władimir Putin z 87-procentowym poparciem. Co za tym idzie, w ostatnich dniach o dyktatorze było bardzo głośno. Media przypomniały m.in. o jego związku z Aliną Kabajewą, jedną z najbardziej znanych gimnastyczek w Rosji. Podobno Putin zaczął się z nią spotykać, gdy ta uczęszczała jeszcze do szkoły podstawowej.
Wybory prezydenckie w Rosji przeszły już do historii. Zakończyły się one pewnym triumfem Władimira Putina, który uzyskał ponad 87 proc. głosów - tak przynajmniej wynika z danych opublikowanych w poniedziałkowy poranek na oficjalnej stronie internetowej Centralnej Komisji Wyborczej Federacji Rosyjskiej. Wiadomo jednak, że wybory nie były wolne i uczciwe.
W niedzielę zakończyły się wybory prezydenckie w Rosji. Wielu Rosjan swój głos oddawało poza granicami kraju. W kolejce przed rosyjską ambasadą w Berlinie pojawiła się Julia Nawalna. Zachowanie wdowy po opozycjoniście zwróciło uwagę internautów.
Władimir Putin został ponownie wybrany prezydentem Rosji, a jego wyniki w Jekaterynburgu, Ałtaju czy Buriacji są wprost fantastyczne. Tak dobre, że aż ciężko uwierzyć, że prawdziwe. Choćby w tej ostatniej republice decyzje władz na Kremlu wzburzyły ludzi kilka razy w ostatnich latach, a Putin uzyskał tam 87,51 procent głosów. Cud nad urną? Niewątpliwie.
Wynik wyborów prezydenckich w Rosji od samego początku jest przesądzony, a kolejne lata na Kremlu spędzi Władimir Putin. Mimo to Rosjanie na całym świecie gromadzą się, aby oddać swój głos w wyborach. Do awantur doszło w Australii, gdzie starli się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy Władimira Putina.
W Rosji w niedzielę zakończą się wybory prezydenckie. O ile co do ich zwycięzcy nie ma większych wątpliwości, to jednak Rosjanie, którzy mieszkają w Warszawie, masowo zmobilizowali się, aby oddać swój głos. Kolejka robi duże wrażenie, tu raczej nikt nie chce głosować na Władimira Putina.
W niedziele, 17 marca zakończą się trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że mają one jedynie stwarzać pozory demokracji i zapewnić kolejne sześć lat władzy Władimirowi Putinowi. Obecnie w Rosji trwa akcja "południe przeciwko Putinowi", za którą mają stać zwolennicy Nawalnego.
W piątek 15 marca zaczęły się trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji. Część Rosjan zdecydowała się wyrazić swój sprzeciw wobec Władimira Putina. W sieci pojawiły się zdjęcia kart do głosowania, na których wyborcy otwarcie piszą to, co myślą. Znalazły się tu zarówno głosy poparcia dla niedawno zamordowanego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego oraz jego żony Julii, jak i te określające Putina "przestępcą i zabójcą".
Władimir Putin już za kilkadziesiąt godzin zostanie ponownie ogłoszony prezydentem Federacji Rosyjskiej i przez kolejne lata będzie mógł w kraju robić to, na co tylko ma ochotę. Wydaje się, że 71-letni dyktator na dobre scementuje władzę w Rosji i będzie rządził krajem aż do śmierci. Co jeszcze czeka jego rodaków?
Rosjanie żyją w rzeczywistości alternatywnej i trzeba powiedzieć, że państwowe media robią wszystko, by ten stan rzeczy podtrzymać. Właśnie pokazano w telewizji Władimira Putina szarańczę, która oddała głos w wyborach prezydenckich. Oczywiście na jedynego słusznego kandydata...