Do zdarzenia doszło 2 lipca br. Kathy Patten była na polu golfowym, kiedy odebrała telefon od swojej córki. Kobieta poinformowała matkę, że właśnie zaczęła się u niej akcja porodowa. Patten udała się do szpitala Greater Baltimore Medical Center, ale zanim spotkała swoją nowo narodzoną wnuczkę, dostała zawału serca.
Lekarze nie wykrywali u kobiety tętna ani pulsu. Przez 45 minut znajdowała się w stanie śmierci klinicznej, co oznacza, że doszło do zaniku widocznych oznak życia. Pomimo tego ratownicy medyczni prowadzili intensywną resuscytację krążeniowo-oddechową. Dzięki niej udało się przywrócić Patten do życia.
- Jestem bardzo wdzięczna, że Bóg dał mi drugą szansę – powiedziała Kathy Patten w rozmowie z CBS WJZ-TV. Dodała: – będę po prostu najlepszą osobą, jaką mogę być. To bardzo przerażające, powrót to druga szansa na życie.
Nie zawsze "powrót do życia" po śmierci klinicznej i resuscytacji krążeniowo-oddechowej kończy się dobrze. Patten miała szczęście, bo kobiecie udało się całkowicie wyzdrowieć. Zdarzają się jednak sytuacje, gdy nie ma możliwości pełnego wyzdrowienia i powrotu do normalnego życia. Zbyt długi czas w stanie śmierci klinicznej ma katastrofalny wpływ na ludzki mózg i może doprowadzić do jego trwałych uszkodzeń.
Serwis Futurism przywołuje badania z 2018 roku, opublikowane na łamach czasopisma naukowego The American Journal of Emergency Medicine, zgodnie z którymi tylko 10,6 proc. osób, u których doszło do zatrzymania krążenia, zostało później wypisanych ze szpitala. Należy jednak pamiętać, że wpływ na te statystyki ma przede wszystkim charakter zdarzenia i czas przebywania w stanie śmierci klinicznej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.