Jak przekazał rządowy dziennik "Rossijskaja Gazieta", zdarzenie dotyczyło maszyny lecącej z Jekaterynburga do Soczi nad Morzem Czarnym. Według oficjalnych komunikatów na pokładzie znajdowało się ponad 160 pasażerów. Rosyjskie medium przekazało, że do zmiany kursu z powodu "niezidentyfikowanego statku powietrznego" doszło ok. 50 km od wybrzeża.
Szef komitetu śledczego Aleksandr Bastrykin zlecił zbadanie okoliczności tego zdarzenia szefowi Zachodniego Międzyregionalnego Wydziału Śledczego ds. Transportu. Tymczasem rosyjskie media przypominają, że to nie pierwszy raz, gdy samoloty pasażerskie muszą zmieniać kurs, aby uniknąć kolizji z nieznanymi obiektami.
Czytaj także: Rewolucja za 3 lata. Bill Gates uchylił rąbka tajemnicy
Zdaniem Rosjan ostatnie incydenty są wynikiem działań samolotów wojskowych NATO, które pojawiają się blisko granicy państwowej. W innym materiale dziennika "Rossijskaja Gazieta" możemy przeczytać między innymi, że niedawno samolot rozpoznawczy USAF (US Air Force) CL-600 ARTEMIS zagroził bezpieczeństwu dwóch cywilnych samolotów pasażerskich, w tym maszynie należącej do floty rosyjskiej firmy Aeroflot. W odpowiedzi na ten incydent rosyjskie MSZ przesłało Waszyngtonowi notę protestacyjną.
W świetle napiętej sytuacji wokół Ukrainy, Moskwa nagłaśnia szczególnie mocno wszystkie incydenty na Morzu Czarnym. Według przekazów, które pojawiają się ostatnio w rosyjskich mediach, nie ma właściwie tygodnia, aby rosyjskie myśliwce nie eskortowały maszyn NATO. W ub. tygodniu trzy Su-27 eskortowały na Morzu Czarnym aż pięć samolotów wojskowych należących do sił zbrojnych Francji i Stanów Zjednoczonych.
Warto wspomnieć, że rosyjski myśliwiec Su-27 powstał w latach 70. jako funkcjonalny odpowiednik pierwszej wersji amerykańskiego F-15. Na jego bazie zbudowano natomiast Su-30, który jest stale modernizowany. Zarówno Su-27, jak i Su-30, są wykorzystywane do eskortowania maszyn, które – zdaniem Kremla – zbliżają się na niedozwoloną odległość.
"Częstsze loty samolotów wojskowych NATO nad Morzem Czarnym w pobliżu granic Federacji Rosyjskiej mają, oprócz celów czysto rozpoznawczych, wyraźny podtekst. Członkowie NATO robią wszystko, co w ich mocy, aby wywierać presję psychologiczną na Rosję i sprowokować ją do odwetu. Jednak nasza armia ma silne nerwy i nie ulega prowokacjom. Jesteśmy mimo to gotowi, jeśli pojawi się taka konieczność, użyć siły w przypadku zagrożenia związanego z przekroczeniem naszych granic państwowych przez samoloty lub okręty NATO – czytamy na łamach dziennika "Rossijskaja Gazieta".
Niedawno działania samolotów NATO ostro skrytykowała na swoim kanale w serwisie Telegram rzeczniczka MSZ Rosji Marija Zacharowa. "Nawet jeśli teraz udało się uniknąć katastrofy w przestrzeni powietrznej nad otwartymi wodami Morza Czarnego, nie oznacza to, że Stany Zjednoczone i NATO mogą nadal bezkarnie narażać życie ludzi" – napisała.