Ekspedycja rosyjskich naukowców ma rozpocząć się pod koniec lutego. Badacze wyjadą do odległego tunguskiego rezerwatu przyrody. W 1908 roku miało tu miejsce nie do końca zbadane wydarzenie, które nazywane jest katastrofą tunguską lub uderzeniem meteorytu tunguskiego. Zniszczeniu uległa wtedy tajga o powierzchni 2250 km kwadratowych.
Czytaj także: Zobaczyli "zakleszczone orły". Chwycili za telefony
Naukowcy ruszają na Syberię
Czteroosobowy zespół otrzymał pozwolenie na nurkowanie poniżej 30 metrów. Będą to pierwsze badania na takiej głębokości w tych okolicach. Jak powiedziała portalowi "Syberian Times" Jewgenia Karnouczowa, starszy inspektor rezerwatu, zimowa ekspedycja rozpocznie cykl badań na szeroką skalę.
Jezioro ma 54 metrów głębokości. Zespół naukowców ma na celu zbadanie grubości osadów dna jeziora i pobranie próbek pierwotnych. Zgromadzone przez nich dane zostaną przeanalizowane i przekazane geologom. Na tym etapie nie mówimy o poszukiwaniach jakiegokolwiek ciała niebieskiego – powiedziała Karnouczowa.
Jezioro przedmiotem ostrej dyskusji
To co wydarzyło się w tym miejscu ponad 110 lat temu, wciąż jest wyzwaniem dla współczesnej nauki i przedmiotem ostrej dyskusji wśród naukowców. W czerwcu 2007 roku naukowcy z Uniwersytetu Bolońskiego oświadczyli, że odnaleźli krater powstały w wyniku uderzenia dużego meteorytu lub fragmentu komety w powierzchnię Ziemi.
Pomiary sejsmiczne dna jeziora wykazały, że osady gromadziły się od około wieku; i że głębokość jeziora — które ma kształt krateru — była głębsza niż typowa dla tego regionu. W 2012 roku naukowcy doszli również do wniosku, że pod osadem znajduje się gęsta materia kamienista, czyli "pozostałość" po wybuchającym meteorycie.
Katastrofa tunguska. Powstał "drugi biegun północny"
Czeko to małe słodkowodne jezioro na Syberii, w pobliżu rzeki Podkamienna Tunguzka. Zgodnie z wynikami badań z roku 2013 nastąpiła tam eksplozja, za którą odpowiedzialna była asteroida, poruszająca się z prędkością ok. 15 km/s i która rozpadła się na części na wysokości ok. 10 km ponad powierzchnią.
Eksplozja, do której wówczas doszło, powaliła drzewa w promieniu 40 km, widziana była w promieniu 650 km, słyszana w promieniu 1 tys. km, a sejsmografy na całej Ziemi zarejestrowały wówczas niezwykle silny wstrząs.
Wskutek odbijania światła przez pył, będący efektem eksplozji, w wielu europejskich miastach zaobserwowano wówczas zjawisko "białej nocy". Uderzenie było tak silne, że ówczesne rosyjskie magnetometry pokazywały w jego rejonie drugi biegun północny.