Bezzałogowa sonda kosmiczna Voyager 1 została wystrzelona w przestrzeń kosmiczną 5 września w 1977 roku. Podróż sondy trwa nadal, choć pod koniec ubiegłego roku naukowcy odnotowali problemy z sygnałem radiowym docierającym na Ziemię, a konkretnie z danymi dotyczącymi jej położenia.
Od miesięcy trwają analizy, co może być tego przyczyną. NASA czeka na przełom.
Z dotychczasowych analiz wynika, że mogło dojść do uszkodzenia systemu danych lotu, w jednym z trzech komputerów pokładowych Voyagera. "Sonda odbiera i poprawnie wykonuje polecenia z Ziemi, ale system FDS nie komunikuje się poprawnie z innym podsystemem, tzw. jednostką modulacji telemetrii" - wskazuje portal TVN24.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Naukowcy i inżynierowie NASA starają się rozwiązać problem, choć podjęte do tej pory próby nie przynoszą zamierzonego efektu. Szansą na przełom jest porównanie danych z pamięci FDS przesyłanych na ziemię przed usterką z tymi, jakie wystąpiły już po niej.
Wychwycenie rozbieżności między nimi ma pomóc w ustaleniu przyczyn usterki, która pozbawiła naukowców dostępu do informacji na temat napędu Voyagera, jego mocy i systemów sterowania.
Szukanie przyczyn usterki będzie ogromnym wyzwaniem, podobnie jak naprawa Voyagera. Sonda znajduje się bowiem ponad 23 miliardy kilometrów od Ziemi. Sygnał wysyłany z naszej planety dociera do niej dopiero po 22 godzinach. Tyle samo czasu badacze czekają na odpowiedź. Naukowcy nie wykluczają też, że może nie być możliwe naprawienie usterki.
Voyager poleciał dalej niż początkowo zakładano
Sond Voyager 1 miała zbadać dwa pierwsze gazowe olbrzymy Jowisza i Saturna, a także księżyce tych planet. Po wykonaniu tego zadania sonda skoncentrowała się na badaniu właściwości fizycznych przestrzeni międzygwiezdnej.
Voyager 1 w przestrzeni kosmicznej znajduje się od ponad 46 lat. W 2013 roku sonda opuściła region określany jako płaszcz Układu Słonecznego, stając się pierwszą ziemską sondą, która pokonała tę umowną barierę.