Po wycofaniu się wojsk amerykańskich z północnej Syrii, terytorium kontrolowane przez Kurdów zostało zaatakowane przez Turcję. Tureckie samoloty ostrzelały cele w mieście Ras al-Ajn. Ofensywa to kolejny pokaz sił tamtejszej armii - jednej z najpotężniejszych na świecie.
Świadczą o tym liczby. Tureckie siły zbrojne pod względem wielkości ustępują w NATO jedynie Stanom Zjednoczonym. Według danych globalfirepower.com w armii służy 735 tys. żołnierzy. Przy tym trzeba podkreślić, że turecka armia wciąż opiera się na służbie poborowej.
Z tego powodu polska armia, licząca nieco ponad 100 tys. żołnierzy, wypada blado. Warto jednak przypomnieć, że jeszcze na przełomie wieku liczyła ponad 220 tys. żołnierzy. Zmniejszyła się właśnie na skutek decyzji o zakończeniu poboru.
Imponować może również wyposażenie tureckiego wojska. Według tego samego źródła, Turcy dysponują flotą powietrzną w liczbie ponad 1000 maszyn. Z czego przeszło 300 to samoloty wielozadaniowe, w tym także F-16.
Dla porównania, w Polsce maszyn wielozadaniowych jest mniej niż 100. Nasze Siły Powietrzne szczycą się względnie nowymi F-16. Jednak tych mamy niespełna 50. Czyli mniej więcej tyle samo, ile znacznie starszych maszyn, które w większości powstały jeszcze za Żelazną Kurtyną. Nasza armia ma bowiem 18 radzieckich Su-22 oraz ok. 30 Migów-29. Z tymi ostatnimi są ostatnio duże problemy.
Turecka armia. Skoro nie USA, to Rosja
Tymczasem Turcy rozglądają się za nowymi samolotami. Najpierw miały to być amerykańskie F-35 (Ankara chciała kupić ich aż ponad sto), ale w lipcu Pentagon poinformował, że zawiesza współpracę z dotychczasowym sojusznikiem. Powodem było wykorzystanie rosyjskiego system obrony przeciwlotniczej S-400 - poza Turcją, system zakupiły też Chiny oraz Indie.
Decyzja administracji Donalda Trumpa o wstrzymaniu sprzedaży oznacza, że Turcja nie może ubiegać się o zakup amerykańskich myśliwców F-35.
Reakcja Turcji była natychmiastowa. W sierpniu turecki prezydent oglądał wraz Władimirem Putinem w Moskwie m.in. Su-57 czy Su-35. "Nie przyjechaliśmy do Rosji bez powodu" - powiedział Erdogan pytany, czy rosyjskie samoloty mogą być alternatywą dla amerykańskich.
Jeżeli chodzi o śmigłowce, Turcy korzystają z amerykańskich Bell AH-1F czy CH-47 Chinook oraz TAI T129 ATAK. Ten drugi model jest szczególnie ciekawym przykładem.
Turcy używają zmodernizowanej do własnych potrzeb włoskiej wersji śmigłowca. Nie tylko produkują go u siebie (z udziałem amerykańskich technologii i części), ale mogą go także eksportować - nie licząc Włoch i Wielkiej Brytanii. To dowód na to, że potrafią wynegocjować transfer technologii razem z prawami do jej modyfikowania i późniejszego użycia.
"Turecki Apache”
W planach jest też "Turecki Apache”, czyli ATAK 2. Jak pisał o nim Juliusz Sabak z defense24.pl, "w przypadku sukcesu może to być nie tylko znaczne wzmocnienie tureckich sił zbrojnych, ale również produkt eksportowy skutecznie konkurujący w konstrukcjami chińskimi, rosyjskimi, a być może również zachodnimi". Oblot prototypu szykowany jest na 2024 rok.
Przewagę Turkom daje nie tylko sam sprzęt, ale też sposób, w jaki go wykorzystują. Turcja jako jeden z niewielu krajów na świecie ma kody źródłowe do awioniki amerykańskich samolotów F-16. Oznacza to, że mogą je samodzielnie modernizować i integrować z nimi nowe uzbrojenie z różnych źródeł. Mało kto może sobie pozwolić na to, by w podobny sposób dostosowywać sprzęt do własnych celów.
Właśnie to jest jednym z największych atutów tureckiej armii. Nie są ograniczeni wsparciem od jednego sojusznika. Mogą negocjować i szukać kontrahentów na całym świecie, z czego chętnie korzystają. Dla całego NATO to spory problem. Jak zauważyli autorzy publikacji Ośrodka Studiów Wschodnich, Turcja, niedawny sojusznik, coraz częściej wchodzi w posiadanie "zaawansowanego technologicznie systemu uzbrojenia, nad którym armia amerykańska nie będzie miała żadnej kontroli".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.